Ondfødt
„Dimsvall”
Eisenwald 2025
Piąta
już płyta tej czwórki Finów zawiera muzykę, którą dokładnie opisuje obrazek
umieszczony na jej okładce. Jest to black metal o bajkowym charakterze, w
którym nie tylko pełno jest rusałek, elfów i księżniczek, ponieważ gdzieś tam
między drzewami czają się również czarnoksiężnicy i złe istoty. To gładka
rogacizna, która płynie w dość szybkim tempie, kreśląc nastrojowe melodie, tu i
ówdzie zaakcentowane aksamitnymi syntezatorami. Ondfødt tęsknotę za starymi,
magicznymi czasami uwydatnia, także obecnymi w ich aranżacjach, melancholijnymi
przerywnikami oraz tęsknymi solówkami, co uwypukla baśniowy klimat „Dimsvall”. Nie
oznacza to jednak, że mamy tu tylko do czynienia z pięknymi harmoniami i
atmosferycznym ujęciem tego gatunku, choć takie na tym albumie dominuje.
Panowie potrafią też zdrowo przygrzać, zamieniając subtelne i refleksyjne
akordy na dość chmurną zawieruchę, pełną nieprzyjemnego szronu i agresji. Tak
więc za pośrednictwem tego wydawnictwa dostajemy bipolarną muzę, w której
zestawili przeciwstawne sobie formy, które z jednej strony rozmarzają i
zmuszają do medytacji, a z drugiej wzbudzają uczucia właściwe dla czarciego
rzępolenia. Ten emocjonalny rollercoaster trwa przez całe trzy kwadranse,
powodując u mnie małe rozdwojenie jaźni, choć obydwa sposoby zostały ze sobą
sprawnie połączone, tworząc całkiem rozbudowane kompozycje. Finowie
wykorzystują w nich nie tylko elementy typowe dla black metalu jak tremolo,
którym sieją tutaj gęsto, ale również sporo heavy metalowych i rock’n’rollowych
patentów jak i typowego biczowania znanego z melodyjnego metalu śmierci. Tworzą
w ten sposób bogate struktury, które nieustannie zmieniają się pod względem
tempa, rytmiki i usposobienia liryczności. To black metal, w którym odnaleźć
można mrok, sentymentalizm, diaboliczną bojowniczość i przede wszystkim
wszechstronność. Ładny bleczur o niestabilnych uczuciach w cukierkowej
otulinie, który nie może się nie podobać. Jeśli chcecie popłynąć tą łódką, to
wsiadajcie. Ja nie skorzystam, bo ta zielona woda mi się jakoś źle kojarzy i
pachnie problemami skórnymi.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz