Hatenwar
„Grobowe
Legiony Pomsty”
Lower Silesian Stronghold 2025
Bytowianie
już ładnych parę lat bujają się po scenie, bo zaczęli jeszcze w poprzednim
wieku, a dokładnie w 1996 roku. Od tamtego czasu w ich dyskografii uzbierało
się trochę demówek, dwa splity, epka i razem z tym, dwa albumy. „Grobowe
Legiony Pomsty” to łącznie siedem kawałków, ale tylko cztery z nich to metal,
ponieważ pozostałe trzy to elektroniczne „instrumentale”. Jest jednak czego
posłuchać, gdyż te właściwe to prawie pół godziny muzyki, która bynajmniej
sterylnością nie pachnie. Jest to bowiem surowy black metal i jakby pominąć
syntezatorowe wstawki oraz kilka klimatycznych i podniosłych wtrętów, które
nadają muzyce Hatenwar nieco pogańskiego sznytu, to można by stwierdzić, że to
czysta norweszczyzna. Poprzez obecne w niej, wspomniane elementy jednoznacznie
kojarzące się z politeizmem obecnym u zarania państwa polskiego, drzemie w niej
nasz plemienny duch ściśle związany z rodzimowierstwem słowiańskim. Reszta to
skandynawskie rytmy, które są bardzo podobne do twórczości Fenriza i Nocturno
Culto. Szybsze partie to coś co przywołuje wspomnienia z trzecią i czwartą
płytą Norwegów, gdyż są to zdecydowane i hipnotyczne akordy, które przyjaznym
nastawieniem nie grzeszą. Te wolniejsze kostkowanie jest czymś na podobę
„Panzerfaust”, bo to przysadziste bujanki w stylu Hellhammer, które momentami
oddalają się w odrobinę mistyczne rejony, zalatujące piwnicą i dusznymi
kadzidłami jak na pierwszych, tych podziemnych rzecz jasna, nagraniach Samael.
Tak więc Hatenwar zarejestrował ostry i obrazoburczy black metal, w którym
wykorzystali najlepsze wzorce z różnych ujęć tego gatunku, które można, a nawet
trzeba uznać za determinantę każdego z nich. Całość ubrali w słowiańskie szaty
i powstała bardzo ciekawa produkcja, o wyraźnych intencjach. Zagrane na
kaleczących uszy gitarach, wspomaganych przez dudniącą sekcję rytmiczną, a
wszystko tu i ówdzie okraszone zostało klawiszowym podkładem, co nadało temu
wydawnictwu także okultystycznego wymiaru. Wokalista wypluwa z siebie teksty z
wrogością, zdzierając sobie gardło, bo drżenie jego strun głosowych układa się
w skrajnie plugawe dźwięki. I tak ma być. Bardzo dobry krążek.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz