środa, 25 czerwca 2025

Recenzja Mortalha Negra „Necromante”

 

Mortalha Negra

„Necromante”

Helldprod Rec. 2025

Mortalha Negra to jednoosobowy projekt z Brazylii, za który odpowiedzialny jest A. Exekutör, człowiek udzielający się obecnie, i uprzednio, czy to autorsko, czy koncertowo, w całej masie zespołów, żeby tylko wymienić Flageladör, Imperador Belial, Orgia Nuclear i Whipstriker, z tych bardziej rozpoznawalnych. Chłop doświadczenie muzyczne zatem ma spore, i to zdecydowanie na tej EP-ce słychać. A pod szyldem Mortalha Negra rzeczony muzyk postanowił pograć sobie starej szkoły thrash / speed metal w dość brudnej formie. Brudnej, bowiem nagrania te brzmią bardzo organicznie i piwnicznie, co nie znaczy, że asłuchalnie. Tutaj równowaga zachowana została na idealnym poziomie, bo pajęczyny i kurz na strunach jest, a zarazem wszystko jest doskonale czytelne i przejrzyste. Co do samej muzyki, to absolutnie zero innowacji. Te cztery numery to zagrany na znacznej prędkości hołd dla lat osiemdziesiątych, i twórców takich jak… A zresztą, co ja wam będę palcem pokazywał, klasykę znać każdy przecież powinien, a odniesienia do niej są w tym przypadku razcej oczywiste. Posłuchajcie sobie choćby riffu w połowie „Insurreição De Forças Infernais” i powiedzcie, że nie słyszycie tam inspiracji kawałkiem „Black Magic”, wiadomo kogo. Na „Necromante” nie chodzi o wynajdowanie prochu na nowo, bo i bez tego materiał ten jest silnie wybuchowy. A na pewno u starszych załogantów wywoła uczucie nostalgii. Tym bardziej, że czuć w tych piosenkach ducha Ameryki Południowej. Może nie aż tak prostolinijnie jak to często bywa, ale jednak. Ponadto chwilami gdzieś tam, w tyle głowy, wybrzmiewa mi przy tych dźwiękach skojarzenie z rock’n’rollowym feelingiem Motörhead, ale bardziej na zasadzie metalowego odpowiednika niż czysto muzycznych inspiracji. Zresztą, czego bym nie napisał, konkluzja i tak była by jedna. Brazylijczyk nagrał muzykę, która jest w chuj szczera, ma niezaprzeczalny flow, oddaje pokłon starym czasom, a z czym my ją sobie w głowie połączymy, to już zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Konotacji jest tutaj bowiem co nie miara. A mimo to, „Necromante” nie jest jakąś kalką czy próbą naśladowania kogokolwiek. Dlatego słucha się tych czterech numerów zajebiście, zwłaszcza po trzech zimnych browarkach. Dla jednych będzie to, jak mniemam, pozycja poboczna, którą można olać, inni z kolei spędzą przy niej wiele przyjemnych wieczorów. Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz