niedziela, 22 czerwca 2025

Recenzja Iku – Turso „Wolfheart”

 

Iku – Turso

„Wolfheart”

Purity Through Fire 2025

Nazwę Iku-Turso słyszałem w życiu dziesiątki razy. Jestem też pewien, że kiedyś, jakieś ich nagrania gościły w moim odtwarzaczu. Jako jednak iż od tamtej pory sporo wody upłynęło w Wiśle, postanowiłem swoje spojrzenie na zespół nieco odświeżyć. Idealną ku temu okazją zdał się nowy materiał wypuszczany właśnie przez Purity Through Fire, w postaci EP-ki. Przydługaśnej, trzeba przyznać, bowiem trwającej niemal pół godziny, a zawierającej cztery kompozycje własne i cover zespołu, który na Finów niewątpliwie miał ogromny wpływ. Mowa tutaj oczywiście o Emperor. Podejście Iku-Turso do black metalu mocno przypomina to, co Cesarz prezentował na początku lat dziewięćdziesiątych. Czyli chłodne, rozmyte melodie, zgrabnie przybierające na sile, jak i słabnące w gęstych mrokach pokrytego śniegiem lasu. Finowie potrafią zatem mocno się rozpędzić, jak i wejść w klimaty bardziej baśniowe, można powiedzieć, że folkowe, bowiem takowych elementów na tym krążku nie brakuje. Oczywiście na wzór oryginału, muzyka Iku-Turso mocno podszyta jest klawiszowym tłem, na szczęście nie napastliwym i mdlącym, a podkreślającym ścieżki gitar i potęgujących kryjący się w nich mróz. Co zatem odróżnia muzykę Finów od norweskich klasyków? Otóż melodie. Te są zdecydowanie bardziej w klimacie tysiąca jezior niż fiordów. Niestety jest to dla mnie element „in minus”, bo chwilami robi się tutaj kapkę za słodko. Co gorsza pojawiają się też (na szczęście niezbyt często) patenty zajeżdżające z lekka cepelią, jak choćby chórki w „Gales of Hail” czy balladowy wstęp do „Grizzled Skies”. Plus natomiast postawić można przy większości wokali, bowiem głos Lafawijn’a jest naprawdę mocny (o ile chłop nie zaczyna pojękiwać i płakać). Można zatem powiedzieć, że ta EP-ka to takie balansowanie na krawędzi, między srogą zimą a opowieściami ludowymi, które niespecjalnie mnie ani bawią, ani interesują. Zdaję sobie sprawę, że nagrania te zdobędą jakąś tam ilość zwolenników, a na pewno zespół nie straci starych fanów. Dla mnie jednak jest to zbyt lajtowe i zbyt nijakie, bo nawet jeśli ten odłam gatunku do moich ulubionych nie należy, to wyjątki się zdarzają. Iku-Turso jednak takowym nie jest, więc grzecznie podziękuję.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz