Szern
„Antyziemia”
Putrid Cult 2025
Szern
to nowy, solowy projekt na polskiej scenie, o którym nic mi w sumie nie
wiadomo, poza tym, że muzyk za tą nazwą stojący pochodzi z Wrocławia. Szóstego
czerwca ukazała się jego debiutancka płyta, która objawiła się światu nagle
niczym supernowa, ale czy zabłyśnie jak ona? To ocenią odbiorcy, którzy
sięgając po ten krążek mogą spodziewać się dziewięciu kawałków plus inteligentnej
przeróbki „Hej Czy Nie Wiecie” zespołu KULT i w związku z tym pomyślicie
pewnie, że Szern to przedstawiciel alternatywnego rocka, ale nie, bo muzyka
zawarta na „Antyziemia” to black metal. Jest to współczesne jego ujęcie, które
mocno kojarzy mi się z tak zwanym „miejskim black metalem” i co za tym idzie
takimi jego przedstawicielami jak chociażby Zmarłym czy Sznur. Tak w istocie
trudno w tym przypadku mówić o black metalu, ponieważ poza użytymi formami
kostkowania i wokalami to niczym innym do tego gatunku nie nawiązuje. Jest to
po prostu solidne, metalowe granie, w którym czarcie tremolo spotykają się z
tradycyjnymi akordami. Całość układa się w dość intensywną muzę, która
paradoksalnie nie zadziwia prędkościami czy też szczególną ostrością. Dźwięki w
tutejszych kompozycjach płyną w średnich tempach, racząc słuchaczy gęstymi
teksturami, w których nieustannie prowadzą dialog wyżej wspomniane techniki gry
na gitarze. Kreślą one stonowane melodie o refleksyjnym charakterze, ale
potrafią także przerodzić się w szybsze biczowanie i posypać szronem. Jednakże
większość tego materiału stanowią łatwo wpadające w ucho, wijące się
wysokotonowe zagrywki oraz rytmiczne riffy, które budują energetyczne i zarazem
nieco melancholijne linie. Dużą rolę na tym krążku odgrywa brzmienie, które
jest bardzo mocne i gęste, co dodatkowo wzmacnia gruby bas, ale podczas
pierwszych chwil spotkania z „Antyziemia” można odnieść wrażenie, że perkusja
jest zbyt anemiczna, lecz to odczucie po dłuższym obcowaniu z Szern znika, bo
to całkiem świetny kontrast dla obydwu silnych wioseł. Na uwagę zasługują
wokalizy, których szorstka barwa robi wrażenie, ateksty cedzone w rodzimym
języku są w pełni zrozumiałe i naprawdę warto się w nie wsłuchać. Za nie należy
się piątka z plusem, ponieważ ciężar i wartość niewątpliwie posiadają. Wydawnictwo
ciekawe i odbiegające od diabelskich klimatów, ale wyłaniające się z
najciemniejszych zaułków naszych miast. Warto się zapoznać.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz