środa, 3 lipca 2024

Recenzja / A review of Upon The Altar “Descendants of Evil”

 - FOR ENGLISH SCROLL DOWN - 


Upon The Altar

“Descendants of Evil”

Godz ov War 2024

Trzeba przyznać, że panowie z Upon the Altar są bardzo systematyczni. W zasadzie we wszystkim co robią, bo nie tylko serwują nam swoje kolejne wydawnictwa w regularnych odstępach czasu, ale i pod względem muzycznym konsekwentnie się rozwijają. Zespół wypełzł na powierzchnię zaledwie pięć lat temu, a już stał się jednym z najważniejszych ogniw rodzimej sceny war/black/death metalowej. Faktycznie, przepoczwarzenie godne ksenomorfa. „Descendants of Evil” pozycję zespołu na pewno ugruntuje jeszcze bardziej, gdyż jest to moim zdaniem ich najbardziej dojrzały, dopracowany i mroczny materiał. Stylistycznie niewiele się zmieniło. Upon the Altar to nadal głębokie katakumby, pełne gruzu i pleśni. Mamy tu cały przekrój tempa, od powolnie, sadystycznie wręcz gniotących akordów o tonażu sporych rozmiarów tankowca, przez przeważające tempa średnie, rytualne, wprowadzające w trans bagiennymi tremolo, po nieliczne przyspieszenia, przypominające lawinę kamieni sypiących się z urwiska tuż nad naszymi głowami. Owe harmonie to kwintesencja wojny i ciemności. Nie znajdziecie w nich chwytliwych patentów czy przyjaznych melodii. One zalewają niczym rozgrzana smoła, przywołują mdłości i duszą… Zwłaszcza, że brzmienie nowego albumu rodzimych spadkobierców Blasphemy to prawdziwy potwór. Gitary są gęste jak chyba nigdy dotąd, a ich linie zwodnicze, wijące się dokoła, atakujące z kilku stron na raz, niczym węże z, genialnej moim zdaniem, okładki. Linie basu wyraźne i duszące, a uderzenia, tudzież kanonady, bębnów złowrogie i potężne. Nic tu nie zlewa się w ścianę dźwięku, jedynie tworzy kurewsko gęstą kotarę, czarną mgłę spowijającą i omamiającą tak skutecznie, że można chwilami stracić orientację w terenie. Wtedy drogę wskazuje nam głos, szamański charkot cedzący swoje frazy i nawołujący by podążać za nim w stronę… no na pewno nie światła. Niektórzy twierdzą, że granie pokroju Upon the Altar doszło dawno do ściany i nic nowego się w tym nurcie nie wydarzy. Żaden maniak takich dźwięków niczego podobnego nie oczekuje. Oczekuję natomiast  kultywowania czarnej gleby w odpowiedni sposób, by nadal płodziła plugastwo i bluźnierstwo. „Descendants of Evil” śmierdzi złem. Cuchnie tak bardzo, że u wrażliwych „panienek” z współczesnego pokolenia metalowców zapewne wywoła torsje, tudzież wyrzucenie z organizmu treści jelit drugą stroną. Wspaniale obrzydliwy krążek, zdecydowanie jeden z kandydatów do podsumowań za rok dwudziesty czwarty, nie tylko na rodzimym podwórku.

- jesusatan

 

Upon The Altar

“Descendants of Evil”

Godz ov War 2024

 

It must be said that the guys of Upon the Altar are very systematic. In fact, in everything they do, because not only do they serve us their next releases at regular intervals, but musically they are also consistently developing. The band crawled to the surface only five years ago, and has already become one of the most important links in our domestic war/black/death metal scene. In fact, an eclosion worthy of a xenomorph. “Descendants of Evil” will surely cement the band's position even further, as it is, in my opinion, their most mature, refined and dark material. Stylistically, not much has changed. Upon the Altar is still a deep catacombs, full of rubble and mold. Here we have a whole cross-section of tempos, from slow, almost sadistically squashing chords with the tonnage of a sizable tanker, through the prevailing mid-tempo, ritualistic, trance-inducing swamp tremolo riffs, to a few accelerations, resembling an avalanche of stones falling from a cliff just above our heads. These harmonies are the quintessence of war and darkness. You won't find catchy pattens or friendly melodies in them. They flood like heated tar, invoke nausea and suffocate... Especially since the sound of the new album by the homegrown heirs to Blasphemy is a real monster. The guitars are thick as probably never before, and their lines are deceptive, swirling around, attacking from several directions at once, like the snakes from the, in my opinion, brilliant cover art. The bass lines are deep and suffocating, and the beats, or cannonades, of the drums are ominous and powerful. Nothing here blends into a wall of sound, only creates a fucking thick curtain, a black fog shrouding and deluding so effectively that one can lose track at times. Then the path is indicated by a voice, a shamanic snarl straining its phrases and exhorting us to follow it toward... well, certainly not the light. Some say that playing the likes of Upon the Altar has long since reached the wall and nothing new will happen in this genre. No maniac of such sounds expects anything of the sort. What they do expect, however, is the cultivation of black soil in the right way so that it continues to fecundate filth and blasphemy. “Descendants of Evil” stinks of evil. It reeks so much that in the sensitive “ladies” of the modern metal generation it will probably induce nausea, or the expulsion of intestinal contents from the body with the other side. A magnificently disgusting album, definitely one of the candidates for the summaries for the year, not only in the Polish backyard.

- jesusatan

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz