- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -
Upon The Altar
“Descendants of Evil”
Godz
ov War 2024
Trzeba przyznać, że panowie z Upon the Altar są
bardzo systematyczni. W zasadzie we wszystkim co robią, bo nie tylko serwują
nam swoje kolejne wydawnictwa w regularnych odstępach czasu, ale i pod względem
muzycznym konsekwentnie się rozwijają. Zespół wypełzł na powierzchnię zaledwie
pięć lat temu, a już stał się jednym z najważniejszych ogniw rodzimej sceny
war/black/death metalowej. Faktycznie, przepoczwarzenie godne ksenomorfa.
„Descendants of Evil” pozycję zespołu na pewno ugruntuje jeszcze bardziej, gdyż
jest to moim zdaniem ich najbardziej dojrzały, dopracowany i mroczny materiał.
Stylistycznie niewiele się zmieniło. Upon the Altar to nadal głębokie
katakumby, pełne gruzu i pleśni. Mamy tu cały przekrój tempa, od powolnie,
sadystycznie wręcz gniotących akordów o tonażu sporych rozmiarów tankowca,
przez przeważające tempa średnie, rytualne, wprowadzające w trans bagiennymi
tremolo, po nieliczne przyspieszenia, przypominające lawinę kamieni sypiących
się z urwiska tuż nad naszymi głowami. Owe harmonie to kwintesencja wojny i
ciemności. Nie znajdziecie w nich chwytliwych patentów czy przyjaznych melodii.
One zalewają niczym rozgrzana smoła, przywołują mdłości i duszą… Zwłaszcza, że
brzmienie nowego albumu rodzimych spadkobierców Blasphemy to prawdziwy potwór.
Gitary są gęste jak chyba nigdy dotąd, a ich linie zwodnicze, wijące się
dokoła, atakujące z kilku stron na raz, niczym węże z, genialnej moim zdaniem,
okładki. Linie basu wyraźne i duszące, a uderzenia, tudzież kanonady, bębnów
złowrogie i potężne. Nic tu nie zlewa się w ścianę dźwięku, jedynie tworzy
kurewsko gęstą kotarę, czarną mgłę spowijającą i omamiającą tak skutecznie, że
można chwilami stracić orientację w terenie. Wtedy drogę wskazuje nam głos,
szamański charkot cedzący swoje frazy i nawołujący by podążać za nim w stronę…
no na pewno nie światła. Niektórzy twierdzą, że granie pokroju Upon the Altar
doszło dawno do ściany i nic nowego się w tym nurcie nie wydarzy. Żaden maniak
takich dźwięków niczego podobnego nie oczekuje. Oczekuję natomiast kultywowania czarnej gleby w odpowiedni
sposób, by nadal płodziła plugastwo i bluźnierstwo. „Descendants of Evil”
śmierdzi złem. Cuchnie tak bardzo, że u wrażliwych „panienek” z współczesnego
pokolenia metalowców zapewne wywoła torsje, tudzież wyrzucenie z organizmu
treści jelit drugą stroną. Wspaniale obrzydliwy krążek, zdecydowanie jeden z
kandydatów do podsumowań za rok dwudziesty czwarty, nie tylko na rodzimym
podwórku.
-
jesusatan
Upon The Altar
“Descendants of
Evil”
Godz ov War 2024
It must be said
that the guys of Upon the Altar are very systematic. In fact, in everything
they do, because not only do they serve us their next releases at regular
intervals, but musically they are also consistently developing. The band
crawled to the surface only five years ago, and has already become one of the
most important links in our domestic war/black/death metal scene. In fact, an
eclosion worthy of a xenomorph. “Descendants of Evil” will surely cement the
band's position even further, as it is, in my opinion, their most mature,
refined and dark material. Stylistically, not much has changed. Upon the Altar
is still a deep catacombs, full of rubble and mold. Here we have a whole
cross-section of tempos, from slow, almost sadistically squashing chords with
the tonnage of a sizable tanker, through the prevailing mid-tempo, ritualistic,
trance-inducing swamp tremolo riffs, to a few accelerations, resembling an
avalanche of stones falling from a cliff just above our heads. These harmonies
are the quintessence of war and darkness. You won't find catchy pattens or
friendly melodies in them. They flood like heated tar, invoke nausea and
suffocate... Especially since the sound of the new album by the homegrown heirs
to Blasphemy is a real monster. The guitars are thick as probably never before,
and their lines are deceptive, swirling around, attacking from several
directions at once, like the snakes from the, in my opinion, brilliant cover
art. The bass lines are deep and suffocating, and the beats, or cannonades, of
the drums are ominous and powerful. Nothing here blends into a wall of sound,
only creates a fucking thick curtain, a black fog shrouding and deluding so
effectively that one can lose track at times. Then the path is indicated by a
voice, a shamanic snarl straining its phrases and exhorting us to follow it
toward... well, certainly not the light. Some say that playing the likes of
Upon the Altar has long since reached the wall and nothing new will happen in
this genre. No maniac of such sounds expects anything of the sort. What they do
expect, however, is the cultivation of black soil in the right way so that it
continues to fecundate filth and blasphemy. “Descendants of Evil” stinks of
evil. It reeks so much that in the sensitive “ladies” of the modern metal
generation it will probably induce nausea, or the expulsion of intestinal
contents from the body with the other side. A magnificently disgusting album,
definitely one of the candidates for the summaries for the year, not only in
the Polish backyard.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz