wtorek, 16 lipca 2024

Recenzja Black Lava „The Savage Winds Of Wisdom”

 

Black Lava

„The Savage Winds Of Wisdom”

Season Of Mist 2024

Black Lava to czterech kolesi z Melbourne, którzy niewątpliwie grać potrafią. Siedemnastego lipca, kiedy to wypadają moje urodziny, wydadzą swój drugi album. Nie takich jednak prezentów oczekuję, gdyż Australijczycy po słabym debiucie nie odrobili lekcji i powrócili ze smutną jego kontynuacją. Po raz drugi otrzymałem dziewięć numerów progresywnego death metalu, który został delikatnie muśnięty diabelskim ogonem. Jak już wspomniałem, ci muzycy wiedzą do czego służą instrumenty co w pełni wykorzystali przy komponowaniu „The Savage Winds Of Wisdom”, który wypełniony jest perfekcyjnymi aranżacjami o zmiennej agogice, ciężkimi zwolnieniami, szybkimi riffami, dźwięcznymi wykrętasami oraz delikatnymi tremolo, a i krótkich dysonansów też tu nie brakuje. W czym zatem tkwi problem? Po pierwsze utwory Black Lava pozbawione są zupełnie mocy. Jawią się jak wymyślone na siłę przy użyciu wzorcowych patentów w przerwie między pracą, a rodzinnymi obowiązkami. W zmyślnych zagrywkach i „brutalniejszych” akordach nie ma zupełnie mięsa i co za tym idzie zdrowego pierdolnięcia. Całość brzmi płasko. Między poszczególnymi strukturami kawałków nie ma właściwie różnic. Wolniejsze akordy są po prostu rozwleczonymi frazami o marnej gęstości, a szybsze zdają się mieć założony kaganiec bądź są na granicy zawału. Drugą sprawą są od czasu do czasu pojawiające się spazmatyczne wtrącenia, które kierują muzykę Black Lava w hardcorową stronę, co rozmywa do granic i tak już ten mętny krążek. Podobnie jest z wokalami, które swą nu-metalową barwą zupełnie nie pasują do warstwy dźwiękowej. Bezbarwny i do bólu zachowawczy death metal, którego nie ratują techniczne umiejętności jego twórców i skierowany jest chyba do nikogo.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz