sobota, 27 lipca 2024

Recenzja Aeon Winds „Aeon”

 

Aeon Winds

„Aeon” (Reissue)

ATMF 2024

Niezbyt często sięgam po słowacki black metal dlatego zapewne jest to moje pierwsze spotkanie z tym istniejącym od 2007 roku zespołem. W sumie to nieźle trafiłem, bo w związku z tym przyszło mi zapoznać się z jego debiutanckim materiałem, ponieważ „Aeon” to odświeżona i rozszerzona wersja dema, którym Aeon Winds zainaugurował swoją obecność na scenie. Nie wiem jak było potem, ale nie zamierzam sprawdzać, gdyż godzina spędzona z tym wydawnictwem w zupełności mi wystarczy. Niestety nie leży mi zupełnie taka forma klimatycznego bleka jaką grają ci Słowacy. Co prawda kompozycje te są w pełni przemyślane i słuchając ich nie można się nudzić, lecz w tutejszych melodiach czy sposobie riffowania osobiście nie znajduję nic co mogłoby spowodować, że odtworzę ten krążek po raz trzeci. W akordach tutaj istniejących nie odnalazłem ani grama chłodu, śladową ilość czerni i żadnych negatywnych emocji. W ogóle jest to bardzo przyjemna muzyczka, która wygenerowana została za pomocą ciepło brzmiących gitar. Przy akompaniamencie sekcji rytmicznej i takich sobie wokali snują one epickie chwytliwości na podobę późnego Emperor czy jakiegoś tam Dimmu Borgir i jak u nich płyną w zmiennych tempach oraz w zróżnicowanej rytmice, tasując się bezustannie, tylko nic z tego treściwego nie wynika. W te dość aksamitne utwory nasi trzej mieszkańcy Bratysławy wplatają także mnóstwo symfonicznych jak i zagranych na czystych strunach przerywników, dokumentnie je rozwadniając. Jak by tego było mało, wśród zamieszczonych tu kawałków znalazło się także kilka instrumentalnych i ckliwych wypełniaczy w celu mi nie znanym, ale ostatecznie pasujących do ogólnego wydźwięku tej płytki. I na sam koniec jako gwoździa do trumny Aeon Winds użył dwóch coverów The Cure, które same w sobie zostały ciekawie zinterpretowane, ale ich zimno-falowy i gotycki charakter jest jak na mój gust zbyt dużym wtrętem, który brutalnie i doszczętnie niszczy to i tak już słabe wydawnictwo. Jeżeli lubicie przyjemny black metal, który w gruncie rzeczy taki nie powinien istnieć to sprawdzajcie, a ja tym czasem posłucham sobie na przykład… Sarcofago.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz