środa, 3 lipca 2024

Recenzja IMPERCEPTUM „Chaos Pilgrimage”

 

IMPERCEPTUM

„Chaos Pilgrimage”

The Way of the Hermit 2024


Void, czyli niepodzielnie władający projektem Imperceptum muzyk to zdecydowanie niespokojna dusza twórcza. Prócz wspomnianego powyżej zespołu swe talenta realizuje on także w Voreus, Abominations, Mortal, Blood Agent i Cult of Extinction, a podejrzewam, iż niebawem powstanie jakaś kolejna grupa, w której będzie on dawał upust swym mrocznym pasjom. Powróćmy jednak do tematu podstawowego, czyli wspomnianego tu w pierwszym akapicie Imperceptum. W połowie zeszłego roku Void nagrał pod tym szyldem swój szósty album długogrający, który to w lutym Anno Bastardi 2024 doczekał się wznowienia dzięki hiszpańskiej The Way of the Hermit. Muzyka, jaka znalazła się na „Chaos Pilgrimage” to przytłaczający, zawiesisty Funeral Doom/Black Metal, który można umiejscowić gdzieś na przecięciu tego, co możemy usłyszeć na produkcjach Unholy, Evoken, Darkspace, Thergothon, Dolorian, Skepticism, Akhlys, Winter, czy też na pierwszych płytach Funeral, Morgion, bądź Shape of Despair. Obcujemy więc na tym krążku z czterema długimi utworami, które miażdżą swą intensywnością, gęstością i ponurymi, złowieszczymi wibracjami, jakie ze sobą niosą. Złowrogie, smoliste, przytłaczające interwały dźwięków, jakie przetaczają się po odbiorcy tego materiału, zbudowano z delikatnie wycofanych,  potężnych bębnów o obrzędowym charakterze i tubalnym brzmieniu, zawiesistego, przepastnego basu o grubych krawędziach, miazmatycznych, skondensowanych, grząskich riffów o konsystencji wrzącego ołowiu i demonicznych, gardłowych, głębokich growli, które na psychikę cisną okrutnie. Tym, co przyciąga tu uwagę najmocniej, są niesamowicie zwarte, bitumiczne niemal partie wioseł, które wiją się i meandrują atonalnymi akcentami na rytmicznym kręgosłupie tej płyty, rozrastając się z czasem do niebotycznych wręcz rozmiarów i ostatecznie przejmując pełną kontrolę nad tym albumem, oraz warstwa wokalna, która wywołuje poczucie zapadania się w bezdenną pustkę i prawie namacalny niepokój. Ciśnie ta płytka na czerep niemożliwie, a abstrakcyjny, apokaliptyczny i na wskroś odhumanizowany feeling tej płytki nie raz w ciągu tych 57 minut wprowadza słuchacza w odmienne stany świadomości. Tak więc każdemu, kto ma ochotę eksplorować owe demoniczne przestrzenie i mroczne, obce wymiary polecam zagłębienie się w „Pielgrzymkę Chaosu”. Satysfakcja gwarantowana. Każden natomiast, kto chciałby sobie sprawić wersję cd tego materiału, musi się w chuj pospieszyć, gdyż srebrny dysk jest ściśle limitowany do 66 ręcznie numerowanych egzemplarzy. Wybornie miażdżąca płytka.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz