środa, 10 lipca 2024

Recenzja Ireful „Agents of Doom”

 

Ireful

„Agents of Doom”

Xtreem Music 2024

Pamiętacie moją recenzję dotyczącą debiutanckiej EP-ki Ireful, spłodzonej dobre trzy lata temu? Napisałem wówczas, że Włosi przenieśli się chyba wehikułem czasu przynajmniej trzydzieści lat wstecz. Jak myślicie, co zatem mogę napisać o pełnowymiarowym materiale, który to lada chwila ukaże się pod banderą Xtreem Music? Tak jest, brawo dla pana w zielonym krawacie! Że Ireful przenieśli się co najmniej trzydzieści trzy lata wstecz. Nic się u nich bowiem nie zmieniło, przynajmniej jeśli chodzi o styl muzyczny w którym, zapewne, zakochani są bezgranicznie. Płyt z gatunku „Agents of Doom” w zasadzie nie ma sensu rozkładać na czynniki pierwsze. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze, to wszystko już było, zostało zagrane w chuj razy, i nie znajdziemy w tych ośmiu kompozycjach najmniejszych znamion oryginalności. I to bynajmniej nie jest żaden zarzut, bo, po drugie: żeby tak składać do kupy niemiłosiernie już wyeksploatowane elementy, pozostając w zamkniętych ramach a jednocześnie zachować świeżość, to też trzeba być pewnego rodzaju ewenementem. Jeśli powiem, że Ireful na debiutanckim pełniaku prezentuje mieszankę Exodus (w tym przypadku nawet z manierą wokalną przypominającą nieco Souze), Testament, Annihilation, Forbidden, Kreator, Razor i czego tam sobie jeszcze z klasyków nie zażyczycie, to będzie to najlepsze podsumowanie. Każdy z numerów to strzał w pysk białym Sofixem, i to z konkretnego rozmachu, tak, że pozostaje się jedynie oblizać i poprosić o repetę. Te tnące na szybkich obrotach akordy, świetne solówki, oldskulowy śpiew, prowizoryczna perkusja… Toć to czyste lata osiemdziesiąte. A jak to cholernie buja i porywa do moshu, nie sposób się oprzeć. Po wspomnianym na wstępie „The Walls of Madness” właśnie takiego rozwinięcia, a właściwie kontynuacji, bo nowinek tu, jak wspomniałem nie ma, oczekiwałem. Ten album to trzydzieści pięć minut muzyki starej, do szpiku kości klasycznej i cholernie wkurwionej a zarazem niezaprzeczalnie szczerej. Dla każdego maniaka thrash metalu jest to bez wymówek pozycja obowiązkowa do zakupu. A jeśli poczujecie się tym materiałem rozczarowani, to zobowiązuję się oddać wam kasę z własnej kieszeni. Tylko jestem dziwnie spokojny, że nikt z roszczeniem nie zadzwoni…

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz