Ireful
„Agents of Doom”
Xtreem Music 2024
Pamiętacie moją recenzję dotyczącą debiutanckiej
EP-ki Ireful, spłodzonej dobre trzy lata temu? Napisałem wówczas, że Włosi
przenieśli się chyba wehikułem czasu przynajmniej trzydzieści lat wstecz. Jak
myślicie, co zatem mogę napisać o pełnowymiarowym materiale, który to lada
chwila ukaże się pod banderą Xtreem Music? Tak jest, brawo dla pana w zielonym
krawacie! Że Ireful przenieśli się co najmniej trzydzieści trzy lata wstecz.
Nic się u nich bowiem nie zmieniło, przynajmniej jeśli chodzi o styl muzyczny w
którym, zapewne, zakochani są bezgranicznie. Płyt z gatunku „Agents of Doom” w
zasadzie nie ma sensu rozkładać na czynniki pierwsze. Dlaczego? Z dwóch
powodów. Po pierwsze, to wszystko już było, zostało zagrane w chuj razy, i nie
znajdziemy w tych ośmiu kompozycjach najmniejszych znamion oryginalności. I to
bynajmniej nie jest żaden zarzut, bo, po drugie: żeby tak składać do kupy
niemiłosiernie już wyeksploatowane elementy, pozostając w zamkniętych ramach a
jednocześnie zachować świeżość, to też trzeba być pewnego rodzaju ewenementem.
Jeśli powiem, że Ireful na debiutanckim pełniaku prezentuje mieszankę Exodus (w
tym przypadku nawet z manierą wokalną przypominającą nieco Souze), Testament,
Annihilation, Forbidden, Kreator, Razor i czego tam sobie jeszcze z klasyków
nie zażyczycie, to będzie to najlepsze podsumowanie. Każdy z numerów to strzał
w pysk białym Sofixem, i to z konkretnego rozmachu, tak, że pozostaje się
jedynie oblizać i poprosić o repetę. Te tnące na szybkich obrotach akordy,
świetne solówki, oldskulowy śpiew, prowizoryczna perkusja… Toć to czyste lata
osiemdziesiąte. A jak to cholernie buja i porywa do moshu, nie sposób się
oprzeć. Po wspomnianym na wstępie „The Walls of Madness” właśnie takiego
rozwinięcia, a właściwie kontynuacji, bo nowinek tu, jak wspomniałem nie ma,
oczekiwałem. Ten album to trzydzieści pięć minut muzyki starej, do szpiku kości
klasycznej i cholernie wkurwionej a zarazem niezaprzeczalnie szczerej. Dla
każdego maniaka thrash metalu jest to bez wymówek pozycja obowiązkowa do
zakupu. A jeśli poczujecie się tym materiałem rozczarowani, to zobowiązuję się
oddać wam kasę z własnej kieszeni. Tylko jestem dziwnie spokojny, że nikt z
roszczeniem nie zadzwoni…
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz