„The Flames Are Rising”
(Re-Issue)
Werewolf
Promotion 2024
Wiadome
jest, iż muzyczna scena w każdym kraju ma swoją historię, oraz zespoły, które
wydatnie przyczyniły się do jej powstania (sceny oczywiście, a nie historii),
choć nie zawsze osiągnęły w związku z tym należne im zaszczyty. Jedną z takich
grup jest moim skromnym zdaniem dolnośląska horda Flame of War, która niejako
budowała podwaliny i przygotowywała grunt pod obecną potęgę Polskiej sceny
Black Metalowej. Z niekłamaną radością przyjąłem więc tegoroczną reedycję
pierwszej dużej płyty Wrocławian, za którą odpowiada Werewolf Promotion. Myślę,
że dla tej wytwórni wznowienie tego materiału jest także pewną podróżą
sentymentalną i w pewnym sensie zatoczeniem i domknięciem kręgu mocy, gdyż
limitowana do 200 kopii kaseta z „The Flames Are Rising” była pierwszym
wydawnictwem sygnowanym pieczęcią wilkołaka. Na bok jednak odrzućmy sentymenty
i bierzmy się do roboty. Tak więc pierwszy pełniak Flame of War, to trochę
ponad 52 minuty surowego, korzennego, mizantropijnego Black Metalu. W
przeważającej większości proste, a chwilami wręcz minimalistyczne to granie,
oparte na siarczyście napierdalających, acz nieco tubalnych bębnach, jadowitych,
zalatujących tradycyjną furią, gniewnych riffach i na wskroś ponurych, trzewnych
wokalizach. Mimo owej prostoty i niezaprzeczalnej bezpośredniości muzyka
Płomienia Wojny, jaka znalazła się na tej płycie, hipnotyzuje i po prostu powalała
atmosferą. Feeling tych dźwięków przesiąknięty był bowiem(i nadal jest) starożytnymi,
pogańskimi, wojennymi wibracjami i nienawiścią do chrześcijańskiej zarazy. Może
to i stwierdzenie trochę na wyrost, ale sądzę, że „The Flames Are Rising” jest
jednym z tych materiałów, które w swoim czasie niejako ukształtowały na pewien
czas naszą, rodzimą scenę diabelskiego grania. Minęło bez mała 17 lat od czasu
premiery „The Flames…”, a ten materiał moim skromnym zdaniem nie zestarzał się
ani na jotę i wciąż oddziałuje z taką samą siłą (przynajmniej na mnie). Wznowienie
to jest zatem zakupem obowiązkowym dla wszystkich, którzy mienią się maniakami
Black Metalu, a wymówką przed nabyciem tej płytki może być tylko przeniesienie
się do krainy wiecznych łowów (bramy raju dawno już bowiem przed nami
zamknięte).
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz