poniedziałek, 29 lipca 2024

Recenzja SANTET / ISTIDRAJ „Verbis Diaboli”

 

SANTET / ISTIDRAJ

„Verbis Diaboli” (Split)

Iron, Blood and Death Corporation 2024

Miłośnicy azjatyckiego Black Metalu łączcie się! „Verbis Diaboli” to bowiem split dwóch hord z tego największego na naszym łez padole kontynentu. Wielce zasłużone dla krzewienia diabelskiej muzy zespoły się na nim znajdują. Istidraj z Singapuru rozsiewa swe bluźnierstwo od 1993 roku, a Santet pluje jadem z Indonezji od roku 1997. Wielu wydawnictw dorobiły się na przełomie ponad dwóch dekad obie te grupy, a ostatnim przejawem ich perwersyjnych, opanowanych przez ciemność umysłów jest tegoroczny split album wydany pod skrzydłami Iron, Blood and Death Corporation. No to pochylmy się teraz nad muzyczną zawartością tego wydawnictwa. Rozpoczyna Santet, i to rozpoczyna bardzo udanie. Ich mizantropijny, Czarci Metal robi robotę, a do tego klimatem operuje iście demonicznym. Tak mniej więcej (choć wiem, że mniej więcej to babcia na nartach jeździła, mniej na nartach, a więcej na dupie) do połowy ich występu jest naprawdę dobrze. Beczki są siarczyste, wiosła jadowite, bas jedzie grubo, a w wokalizach jest Szatan. Niestety druga połowa ich recitalu nie jest już tak dobra. Władzę nad ich muzą przejmują bowiem wszechobecne klawisze i zbyt słodkie melodie. Wszystkim, którym podobają się jednak ostatnie płytki Algazanth, Dimmu Borgir, Dark Fortress, czy Keep of Kalessin dźwięki te wejdą gładko, niczym chłodny browar w upalny dzień. Drugą częścią tej płytki niepodzielnie natomiast włada Istidraj. Słychać tu nieco bardziej blasfemiczne podejście do tematu, jednak to, co zaprezentowały tu Demony z Singapuru, także dupy nie urywa. Jest co prawda w chuj surowo, brudno i po chamsku, a całość brzmi, jakby nagrywano te wałki w cuchnącym alkoholowymi wymiocinami garażu (czyli tak, jak brzmieć powinno), jednak same kompozycje jakoś nie porywają, mimo że pobrzmiewają w nich echa wspomnianego tu już Blasphemy, Impaled Nazarene, czy wczesnego Gorgoroth. Dlatego też myślę ja sobie (czasem nawet mnie się to zdarza), że „Według Słów Diabła”, to wydawnictwo przeznaczone dla maniakalnych wyznawców Azjatyckiej szkoły Black Metalu. Reszta może sobie odpuścić, gdyż raczej nie zrozumie tych wibracji. A może się mylę? Najlepiej sprawdźcie sami.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz