प्रलय.
„Satanic Violence / Fallen
Temples”
Fallen
Temple 2024
Pewnie zastanawiacie się, co to za krzaczki? No i
słusznie, bo ja też miałem zagwozdkę jak to odczytać. Wyobraźcie sobie,
spotykacie kolegę na koncercie, i chcecie mu polecić nagrania zespołu na
zasadzie „Czekaj, zaraz ci narysuję nazwę” haha! Zatem dla ułatwienia, bardziej
po naszemu jest to Pralaya. Pralaya to dzieło dwóch muzyków z naszej rodzimej
sceny. Jeden jest Tego Świata Spoza, i
znać go możecie choćby z takich aktów jak Kult Mogił czy Upon the Altar, drugi
zaś… No cóż, nie będę odsłaniał całej tajemnicy. Maniacy polskiego podziemia
być może wychwycą ten charakterystyczny, chorobliwy wokal i połączą go z
zespołem, który trochę zarazy już był rozsiał. Przejdźmy zatem do zawartości „Satanic
Violence” i „ Fallen Temples”. Są to dwa oddzielne wydawnictwa, aczkolwiek od
samego początku zastanawia mnie, dlaczego materiały ten nie wyszły od razu jako
pełnometrażowy album. Choćby ze względu na to, że brzmienie na obu tych EP-kach
jest identycznie paskudne, sugerujące, iż nagrane one zostały podczas jednej
sesji, a przynajmniej w tych samych warunkach. W każdym razie te czterdzieści
minut (bo tyle trwają łącznie oba rozdziały), to definicja plugastwa,
bestialstwa i cuchnącego ścierwa. Jest to muzyka skierowana do bardzo wąskiego
grona zwyrodnialców, którzy nie tolerują łatwych melodii (Ha! Znajdźcie mi tu
nawet jakąkolwiek „trudną” melodię!), refrenów, czy piosenek ułożonych według
utartych standardów. Te dwie EP-ki to jebany chaos, dzicz i zezwierzęcenie.
Sekcja rytmiczna napierdala w tempie punkowo - warmetalowym, gitary, szarpane
chyba przez wściekłe wilki, tworzą niemal ścianę dźwięku, chwilami ginącą
gdzieś w tle, a obłąkane wokale, balansujące między dzikim growlem i opętanym
krzykiem potęgują poczucie choroby sączącej się z tych sześciu kompozycji. Nie
znajdziecie tu niczego, co byłoby łatwe do przyswojenia. To jest muzyczna
degeneracja, będąca, dla szukających porównań, mieszanką Blasphemy z Revenge i
im podobnych, wzbogaconą dość obficie religijnymi samplami, plująca na wszelkie
świętości i srającą na religię pod jakąkolwiek postacią. Prymitywizm w czystej
postaci, maksymalny wkurw, obrzydzenie i wymiot na obecne trendy w muzyce. Nie
wiem w jakiej ilości Fallen Temple wydało te kasety, ale nie spodziewam się
wyprzedaży pokroju Nekkrofukk. Te nagrania są totalnie pokurwione,
zgniłe, cuchnące rozkładem… Kupią to zapewne jedynie wyjątkowi
zwyrodnialcy. Ustawiam się zatem w
kolejce.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz