„Obscured
Unti lObserved”
Xtreem Music 2023
Grecja
nie tylko Black Metalem stoi, choć niektórym tak się właśnie wydaje. W tamtym
rejonie ziemskiego globu prężnie działają i rozwijają się także inne gatunki
metalowego łomotu, że wspomnę tylko scenę Death, czy też Thrash Metalową. Właśnie
w tej ostatniej materii rzeźbi duet Venus i to w dodatku w jej najbardziej
technicznej formule. Jeżeli więc sądzicie, że głównym punktem odniesienia
będzie tu w dużym stopniu twórczość Voivod, Vector (lub też Vektor), Paranorm,
Vexovoid, czy Droid, to bardzo dobrze sądzicie. Pierwsza, pełna płyta Greków, to
materiał wybitnie zorientowany na gitary. Oczywiście pozostałe składniki tego
albumu na czele z wybornie pozawijanym, soczystym, wyraźnie zaznaczonym basem i
grubo bijącymi, konkretnie połamanymi beczkami cisną wyśmienicie, lecz to
jednak wiosła stanowią crème de la crème tego albumu. Przeważają tu więc
trudne, techniczne, nierzadko poukładane w nieregularnych, popapranych
warstwach riffy, wędrujące pomiędzy nimi, przyprawiające o srogie zawroty
makówki, niesamowicie precyzyjne solówki, oraz instrumentalne pasaże o
wydźwięku rodem z apokaliptycznej powieści science-fiction. Wszystkie te
gitarowe manewry charakteryzują się jednak zaskakującą melodyjnością, a żeby
było weselej, ich melodyjna natura nie tępi wcale konkretnego pazura, który
niewątpliwie posiadają, i którym potrafią wyrządzić nielichą krzywdę.
Klimacikiem również operują niezgorszym i w tym elemencie mocno zbliżają się do
dźwięków znanych z płyt Voivod, Droid i Vector (bądź Vektor). Wyśmienitą,
bogatą w różnorakie smaczki i ornamenty muzykę uzupełniają dwa, równie wyborne
wokale. Jeden czysty, wibrujący cudownie w przestrzeni, drugi agresywny,
przeładowany gniewem i wściekłością. Zaprawdę, jeżeli ktoś lubuje się w
Technicznym Thrash Metalu, ten śmiało może kupować „Obscured…”, gdyż płytka to
zajebista. Widzę jednak (a w zasadzie słyszę) jeden poważny mankament tego
albumu. Chodzi mi mianowicie o ostatni, 11-minutowy wałek, jaki znalazł się na
tym krążku. O Chryste Panie na gumowym bananie co to za cienkie pitolenie jest.
Zero energii, zero intensywności, czy choćby odrobiny złości. Instrumentalny i
w dodatku mientki onanizm bez specjalnego celu (a przynajmniej ja go tam nie
słyszę). Będę jednak obserwował dalsze poczynania greckiego duetu, gdyż poza
tym jednym, nieszczęsnym utworem, reszta płyty jest zawodowa, w mózgu miesza niezgorzej, a przy
tym potrafi skopać aż miło. Czekam więc na kontynuację „Tego, co Ukryte, Dopóki
nie Zostanie Zaobserwowane”
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz