Miasmic
Serum
„Infected
Seed”
Chaos Records / Night Terrors 2024
Miasmic
Serum to młoda nazwa, która wychyliła swój łeb na światło dzienne dwa lata temu
we Włoszech. Tworzy ją trzech muzyków, którzy po zarejestrowaniu trzech singli,
czternastego czerwca wydali swój debiut. Zawiera on dziesięć utworów z czego
trzy to wspomniane single, zatem Ci, którzy już słyszeli te krótkie,
poprzedzające tą płytę wydawnictwa, będą mogli się teraz zapoznać z siedmioma
nowymi kompozycjami. To czym para się ten tercet to death metal, o którym
raczej ciężko pisać w jakichś niewyobrażalnych superlatywach. Jest to decior
zagrany na amerykańską modłę i żywcem wyjęty z lat dziewięćdziesiątych.
Słuchając „Infected Seed” niczego czego bym wcześniej nie słyszał, nie
znalazłem. Jest to poprawnie odegrany metal śmierci. Wszelkie zasady przy
tworzeniu poszczególnych numerów zostały zachowane. Posiada on odpowiednie
brzmienie, które wypośrodkowane w punkt, nie jest ani za ciężkie, ani za
lekkie. Co prawda momentami przywdziewa ono lekko szwedzką formę, ale i tak
dominuje tutaj mięso made in USA. Aranże w nim są wypełnione
charakterystycznymi dla tego gatunku riffami, które mkną w zmiennych tempach,
płynnie się tasują, częstując szybkimi akordami oraz gniotącym kostkowaniem. Od
czasu do czasu potrafią też zerwać do szybszego kłusu w towarzystwie blastów, z
których wypływa też okresowo klasyczna solówka. Wokale są zrównoważone
iczytelne, wygenerowane przez gardłowy growl, doskonale pasują do stonowanego
wydźwięku tego wydawnictwa, ponieważ jego typowość, a także brak czegokolwiek co
by je wyróżniało powoduje, że jawi się tylko jako przeciętny death metal
jakiego było pełno pod koniec dwudziestego wieku. Do bólu tradycyjny,
wypełniony prostymi rozwiązaniami, co w sumie nie powinno być zarzutem, ale bez
pomysłu i z zadyszką. Jeśli nie zrezygnują to jeszcze długa droga przed Miasmic
Serum.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz