Labyrinthine Heirs
„Labyrinthine Heirs”
I, Voidhanger Records (2025)
Gdy
czytałem notkę promocyjną debiutanckiej płyty Labyrinthine Heirs, młodego
kwartetu z Teksasu, której członkowie deklarują swój rodowód z różnych
środowisk muzycznych i powołują się na takie grupy jak Shellac, The Jesus
Lizard, kapele z labelu Touch & Go Records, jak i grupy pokroju Celtic
Frost, StarGazer czy Howls Of Ebb, pomyślałem, że to może być „coś”. Włoska
wytwórnia zdążyła już przyzwyczaić słuchaczy do zamiłowania do nieszablonowych
zespołów, ale odważne powoływanie się na Touch & Go czy ikony noise rocka
stanowi chyba pewne novum jeśli chodzi o
label z półwyspu apenińskiego. Pierwszy obrót „Labyrinthine Heirs”
skutecznie ostudził mój entuzjazm,a kolejny tylko utwierdził mnie w
przekonaniu, że niczego wielkiego tutaj nie usłyszymy. Rzekłbym nawet, że jest
to jedno z mniej interesujących wydawnictw spod bandery pająka, które
słyszałem. Noise rocka i Touch & Go są tutaj śladowe ilości i sprowadzają
się do nadmiernie używanych, dysonujących, pseudopostrockowych akordów i
brzdąknięć, których zadaniem rzekomo miało być budowanie nastroju. Jeśli chodzi
o wymienione powyżej inspiracje, to Teksańczykom najbliżej jest do Howls Of
Ebb, ale jest to takie „poor man’s Howls Of Ebb”. Szeptano-syczące wokale
stylizowane na gardłowego ekipy z San Francisco brzmią tutaj nad wyraz
karykaturalnie, a nieustanne brząkanie gitar do żadnych muzycznych konkluzji
tutaj nie prowadzi. W efekcie te pięć długawych kompozycji trochę się wlecze
nie przynosząc żadnych muzycznych wzlotów, kulminacji, rozwinięcia obranej na
początku trajektorii. Jedyny moment przełamania następuje w utworze
zamykającym, gdzie pod jego koniec faktyczne mamy drobną wycieczkę w krainę
Steve’a Albini i słyszymy jakiś mechaniczny, tłusty bas i jakieś podręcznikowe,
postcorowe łamańce. Myślę, że wydawca trochę zrobił krzywdę Amerykanom
przywołując takie porównania, gdyż zawartość muzyczna „Labyrinthine Heirs” nie
spełnia przyrzeczonej obietnicy, a nawet ją pogrąża w tym marketingowym
świetle. Ale nawet gdybym tej notki nie przeczytał, to z bólem serca musiałbym
przyznać, że to nagranie po prostu mi się nie podoba, a w sporej części jest po
prostu słabe.
Harlequin
https://i-voidhangerrecords.bandcamp.com/album/labyrinthine-heirs
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz