Voodus
„Emanating
Sparks”
Shadow Records / Regain Records 2025
Moje
pierwsze spotkanie z tą szwedzką kapelą mogę zaliczyć jedynie do średnio
udanych, bowiem ich drugi album, który ukaże się 28 lutego jest średni. Muzyka
Voodus to taka „wypadkowa”, na którą składa się kilka czynników. Są nimi
połączone wpływy różnych zespołów, które wspólnie złożyły się na „Emanathing
Sparks”, będącym typowym przedstawicielem albumów, zawierających mainstreamowy
i współczesny black metal. W moim odczuciu to fuzja wszystkiego co atrakcyjne i
w miarę bezpieczne na scenie Królestwa Szwecji. Słuchając Voodus nikt nie
pokaleczy swoich uszu jadowitymi wokalami ani ostrym i zimnym brzmieniem. Riffy
poszczególnych kawałków nie wywołają dreszczy i nie poranią nikogo. Ponure
akordy nie pokołyszą rytualnie oraz nie sprowadzą mroku na Wasze dusze, bo
takich tu nie uświadczycie. W zamian dostaniecie swoisty miszmasz, w którym bez
trudu odnaleźć można pierwiastki Watain, Dissection i Valkyrja. Voodus w swoich
kompozycjach zestawił stonowaną agresywność z majestatycznymi melodiami, a
także sprawnie zespolił black metalowe kostkowanie z cięższym o nieco doomowym
wydźwięku biciem strun, które wspomagane przez oszczędnie użyte klawisze i
sentymentalne solówki, wprowadza trochę kontemplacyjnego klimatu. Pomimo dość
dużej dynamiczności tutejszych utworów, w których przeplatają się wzajemnie
tremolo i klasyczne formy metalowego grania, to całość posiada ciepłą i
wygładzoną barwę, szczególnie uwydatniającą się podczas wolniejszych i
nastrojowych momentów. Zresztą generalnie materiał ten jest zbytnio (jak dla
mnie) ugrzeczniony, zarówno pod względem brzmieniowym i charakterologicznym.
Odnoszę wrażenie, że Szwedzi skupili się raczej na uzyskaniu czegoś
romantycznego i wysublimowanego niż na zsyłaniu na potencjonalnego słuchacza,
zła i mizantropii. Mocno zachowawczy black metal, asekuracyjnie wypośrodkowany
w każdym aspekcie tak, aby spodobać się jak największej liczbie odbiorców.
Pomoże mu w tym kilka efektownych zagrywek oraz melancholijne chwytliwości,
których ten kwartet nie szczędzi. Nie dla mnie.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz