Obława
„Zmora”
Putrid Cult 2025
Ot i masz, kolejny polski zespół z polską nazwą. Tym
razem padło na Obławę. Przynajmniej nie kolejny opad atmosferyczny, można by
sobie pomyśleć. Zanim jednak zaczną się podśmiechujki, trzeba wyjaśnić dwie
sprawy. Skoro „Manhunt” absolutnie nie razi, a wręcz brzmi „metalowo”, to
dlaczego w sumie to samo słowo po naszemu co niektórych śmieszy? I rzecz druga,
jeśli zespół gra pogański black metal, śpiewa po naszemu, ku chwale naszych
ziem i historii, to dlaczego miałby się nazywać po angielsku? Przynajmniej mamy
w tym zakresie pełną konsekwencję. Co zaś się tyczy samej muzyki, to powiem
szczerze, że nigdy nie byłem wielkim fanem metalu ludowego. A elementy
polskiego folkloru niezaprzeczalnie stanowią jeden z głównych elementów
twórczości Obławy, w towarzystwie klasycznego black metalu. Z tego drugiego
mamy tutaj zimne, drugofalowe kostkowanie, chłodne tremolo, i gniew, tudzież
nienawiść wyrażoną w wersji bardzo surowej. Tak po prawdzie elementy te
bynajmniej nie górują nad „Zmorą”, a stanowią pewnego rodzaju podkreślenia
rosnącego, zwłaszcza w werbalnym przekazie, napięcia, pewnego rodzaju
kulminacje, po których powracamy ponownie do spokojnego snucia opowieści.
Podstawę kompozycji Obławy stanowią współgrające z akustycznymi gitarami
zagrywki instrumentów ludowych, jednak użytych z wielką rozwagą, w sposób,
nawet u tak niezbyt przychylnie doń nastawionej jednostki jak ja, nie
wywołujący mdłości czy uśmieszku politowania. Przeciwnie. Te wszystkie
klawiszowe tła czy partie instrumentów smyczkowych budują naprawdę ciekawy
klimat, i do opowiadania o historii polskich ziem pasują jak ulał. A na pewno
stanowią idealny podkład do niezwykle emocjonalnych wokali. Raz krzyczanych,
gdzie indziej deklamowanych, czasem w towarzystwie żeńskich chórków, w
zależności od panującego w nich nastroju. Płyta ta zawiera na pewno całą gamę
uczuć i emocji przelanych na pięciolinię. Da się tutaj wyczuć smutek,
nostalgię, złość czy bunt. Jeśli mówimy o tekstach, to również nie są to jakieś
banały i słychać, że niosą konkretne przesłanie. Materiał ten trwa nieco ponad
dwadzieścia minut, i uważam, że jest całkiem niezłym wejściem na krajowe,
pogańskie poletko. Jeżeli ja, przez nikogo nie przymuszany, przesłuchałem
„Zmorę” z dużą przyjemnością przynajmniej kilka razy, to fani gatunku powinni
być zachwyceni. Dlatego warto sprawdzić.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz