niedziela, 23 lutego 2025

Recenzja Obława „Zmora”

 

Obława

„Zmora”

Putrid Cult 2025

Ot i masz, kolejny polski zespół z polską nazwą. Tym razem padło na Obławę. Przynajmniej nie kolejny opad atmosferyczny, można by sobie pomyśleć. Zanim jednak zaczną się podśmiechujki, trzeba wyjaśnić dwie sprawy. Skoro „Manhunt” absolutnie nie razi, a wręcz brzmi „metalowo”, to dlaczego w sumie to samo słowo po naszemu co niektórych śmieszy? I rzecz druga, jeśli zespół gra pogański black metal, śpiewa po naszemu, ku chwale naszych ziem i historii, to dlaczego miałby się nazywać po angielsku? Przynajmniej mamy w tym zakresie pełną konsekwencję. Co zaś się tyczy samej muzyki, to powiem szczerze, że nigdy nie byłem wielkim fanem metalu ludowego. A elementy polskiego folkloru niezaprzeczalnie stanowią jeden z głównych elementów twórczości Obławy, w towarzystwie klasycznego black metalu. Z tego drugiego mamy tutaj zimne, drugofalowe kostkowanie, chłodne tremolo, i gniew, tudzież nienawiść wyrażoną w wersji bardzo surowej. Tak po prawdzie elementy te bynajmniej nie górują nad „Zmorą”, a stanowią pewnego rodzaju podkreślenia rosnącego, zwłaszcza w werbalnym przekazie, napięcia, pewnego rodzaju kulminacje, po których powracamy ponownie do spokojnego snucia opowieści. Podstawę kompozycji Obławy stanowią współgrające z akustycznymi gitarami zagrywki instrumentów ludowych, jednak użytych z wielką rozwagą, w sposób, nawet u tak niezbyt przychylnie doń nastawionej jednostki jak ja, nie wywołujący mdłości czy uśmieszku politowania. Przeciwnie. Te wszystkie klawiszowe tła czy partie instrumentów smyczkowych budują naprawdę ciekawy klimat, i do opowiadania o historii polskich ziem pasują jak ulał. A na pewno stanowią idealny podkład do niezwykle emocjonalnych wokali. Raz krzyczanych, gdzie indziej deklamowanych, czasem w towarzystwie żeńskich chórków, w zależności od panującego w nich nastroju. Płyta ta zawiera na pewno całą gamę uczuć i emocji przelanych na pięciolinię. Da się tutaj wyczuć smutek, nostalgię, złość czy bunt. Jeśli mówimy o tekstach, to również nie są to jakieś banały i słychać, że niosą konkretne przesłanie. Materiał ten trwa nieco ponad dwadzieścia minut, i uważam, że jest całkiem niezłym wejściem na krajowe, pogańskie poletko. Jeżeli ja, przez nikogo nie przymuszany, przesłuchałem „Zmorę” z dużą przyjemnością przynajmniej kilka razy, to fani gatunku powinni być zachwyceni. Dlatego warto sprawdzić.

- jesusatan






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz