Indian Nightmare
“Banished into Endless
Chaos”
High
Roller Rec. 2025
Nie wiem, jaka jest geneza powyższej nazwy, bo
akurat Indianie mi się nie śnią, a bynajmniej nie miewam o nich koszmarów. Może
to nawiązanie do klasycznego „Manitou” Mastertona? Choć pewnie coś zupełnie
innego. Mniejsza jednak ze zgadywankami. Indian Nightmare to twór skupiający w
swoich szeregach muzyków z Niemiec, Indonezji, Meksyku i Turcji. Kwartet ten
zdążył już nagrać dwa pełne albumy, ale dopiero teraz ich materiał, w postaci
EP-ki, trafił pod moje strzechy. Są to trzy kawałki, o łącznym czasie nie
przekraczającym piętnastu minut, będące mieszanką heavy (bardziej) i speed
(nieco mniej) metalu. Stwierdzić muszę obiektywnie, iż EP-uś ten ma swoje
dobre, jak i słabe strony. Na pewno do mocnych punktów należy sama zawartość
czysto muzyczna. Bez silenia się na wyloty w kosmos, panowie korzystają z tego,
co klasyka oferowała dawno, dawno temu. Ich kompozycje to granie z „zarania
dziejów”, aczkolwiek w podkręconym dość mocno tempie. Znajdziecie tu od cholery
heavymetalowych melodii, czasem zahaczających o thrash z lat osiemdziesiątych,
a biorąc pod uwagę współczesną tendencję do przekoloryzowania, nawet
posiadających lekki odcień koloru czarnego. Gitarzyści wycinają ostre jak
żyletka akordy, najprawdopodobniej po zażyciu jakichś środków przyspieszających
bicie serca, nawiązujących do mistrzów starej szkoły, starając się zagrać starą
muzykę na własny, autorski sposób. Wychodzi im z tego bardzo porządny, oddający
ducha starych czasów materiał. Absolutnie nic nie można tym piosenkom zarzucić
pod względem technicznym czy aranżacyjnym. W tym temacie spotykamy się niemal z
perfekcją. Bo linie gitarowe, to jest autentycznie coś genialnego dla maniaków grania
sprzed czterech dekad. Co mi się zatem nie podoba? Nie wiem, może to jakieś
moje „widzimisie”, ale za dużo tutaj wysokich wokali. Zwłaszcza, że chwilami
wpadają one w ten totalnie piskliwy, parodiowany kiedyś przez Massacration ton.
Wiecie, co mam na myśli? Nie jest to element dyskwalifikujący „Banished into
Endless Chaos” jako całość, jedynie taki drobny kamyczek w moim bucie. Jeśli
nosicie sandały, to raczej nie powinniście mieć z tym problemu. Obiektywnie są
to bowiem naprawdę dobre heavymetalowe piosenki. A ja heavy metalu słucham
naprawdę rzadko, więc fakt, że się przy „Banished into Endless Chaos” na chwilę
zatrzymałem o czymś jednak świadczy.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz