środa, 5 lutego 2025

Recenzja Guts „Nightmare Fuel”

 

Guts

„Nightmare Fuel”

Morbid Chapel 2025

Najwyraźniej Finowie z Guts byli zadowoleni ze współpracy z Morbid Chapel, bowiem swój najnowszy krążek także postanowili powierzyć temu labelowi. Zadowolona jest chyba także wytwórnia, skoro współpracę postanowiła kontynuować. Czy zadowoleni będą ci, którym podszedł debiut?  Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest trudna czy też złożona, i brzmi: tak! I to zdecydowanie. Guts na „Nightmare Fuel” bezpośrednio kontynuują styl napoczęty na „Decay”. Czyli fiński death metal nie do końca po fińsku. Znaczy się, sporo tutaj ciężkich melodii, temu zaprzeczyć nie sposób. Jednak chwilami kierujących nasze skojarzenia bardziej w kierunku Bolt Thrower niż, dajmy na to, Krypts. Choćby sama sekcja rytmiczna, nadająca pulsujący rytm, w towarzystwie charakterystycznych harmonii gitarowych, to klasyka brytyjskiej stali. Dowodów można by tu przytaczać na pęczki, ale zwróćcie jedynie uwagę na „Escapism”, idealny przykład na to o czym piszę. Dodatkowego tonażu nadaje tym dźwiękom głęboki wokal, niby nie wyróżniający się jakoś specjalnie, utrzymany w klasycznej tonacji, jednak na pewno posiadający odpowiednią moc. Zupełnie inaczej wyglądają z kolei partie solowe, o wiele bardziej wpadające w klasykę, nawet heavy metalu. Nie brak na tym krążku także inspiracji szwedzkich pod tytułem Grave czy (wczesny) Unleashed. Przykład? Proszę bardzo: „BNST”, utwór w którym można wyraźnie usłyszeć oba te zespoły, choć oczywiście przekute na własną modłę. I rzecz najważniejsza. Ten groove. Na „Nightmare Fuel” chyba jeszcze większy niż poprzednio, a jednocześnie nie śmierdzący tanią papką dla niedzielnych słuchaczy. Przy selektywnym, a jednocześnie nie do końca wypolerowanym brzmieniu, kompozycje Finów są naprawdę potężnym ciosem na korpus, po których można stracić oddech. Całość utrzymana jest raczej w stonowanym tempie, a główny nacisk panowie położyli na wspomniana wcześniej oldskulową melodykę. I jeszcze jedna rzecz, choć w zasadzie to też żadna nowinka. Słuchając „Decay”, materiał tamten z każdym odsłuchem wchodził mi coraz mocniej w łeb. Podobnie rzecz ma się z nowymi nagraniami zespołu. Jestem przekonany, że jeśli dacie tym piosenkom kilka chwil, wielu z was się od nich uzależni. Bardzo dobry deathmetalowy album osadzony w klimacie staroszkolnym, z odpowiednim brzmieniem, a dodatkowo przyodziany w odpowiednią oprawę graficzną. Wyszukiwanie na tym wydawnictwie mankamentów to szukanie dziury w całym. Sprawdźcie sami.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz