Expurgate
„Nynäs
Death”
Nomad Snakepit Productions 2025
Małą
przypominajkę przygotował na początek roku Nomad Snakepit Productions. Chodzi
bowiem o szwedzką kapelę Expurgate, która w 1991 wydała swoje jedyne demo po
czym się rozpadła. Ja już nie pamiętam czy w tamtych latach ten materiał gościł
w moim magnetofonie, a kaset słuchało się wtedy mnóstwo więc nazwa tego zespołu
mogła wylecieć z głowy. Jeśli jej nie kojarzycie, to na trop może Was
naprowadzić informacja, że byli członkowie Expurgate zasilili później składy
takich brygad jak Chalice, Unpure i Svartsyn. Teraz ta holenderska wytwórnia
chcąc choć na chwilę spojrzeć w przeszłość, przygotowała na winylu wspomniane
demo „Forbidden Ruler” i kolejne, nigdy niepublikowane z 1992 roku. Łącznie
dało to jedenaście numerów, które karmią siermiężnym i podziemnym death metalem
przez 35 minut. To proste aranżacje zagrane na charakterystycznie dla tamtych
czasów sfuzzowanych gitarach, wysuniętym do przodu grubym basie oraz beczkach,
w których werbel brzmi jakby pałker uderzał w garnek. Instrumentom towarzyszą
dość plugawe wokalizy, które przypominają bardziej black metalowy warkot niż
„kostuchowy” growl. Nie dziwi zatem, że panowie wraz z pojawieniem się
„płomienia na północnym niebie” poszli w czarcie rytmy, bo już na tych demosach
także tremolo występują dość często, wydając więc te piosenki mieli już być
może „pod skórą”, nadchodzącą diabelską rewolucję. Ich death metal to głównie
średnie tempa, które niekiedy zrywają się do brutalnych blastów. Napomknąłem
wcześniej, że to proste akordy, ale nie tylko, ponieważ Expurgate potrafili też
trochę zakręcić, wzorując się na pierwszej płycie Darkthrone, wplatali również
sporo technicznych zagrywek, wysokotonowych i przy tym zakręconych zawijasów w
towarzystwie chwilami nieco połamanej perkusji. Dzięki temu uzyskali
„horrorowaty” klimat, który swym wyrazem wywołuje momentami mocne
zaniepokojenie i swą dusznością powoduje kłopoty z oddychaniem. Atmosfera
kreowana przez Szwedów miała także wyraźnie sataniczny wydźwięk i żeby się o
tym przekonać wystarczy wysłuchać trzeciego numeru „From The Past”, którego
rytualny wymiar od pierwszych taktów i słów wypluwanych przez wokalistę objawia
swe czarcie oblicze w całej okazałości. Wydawnictwo to, to świetny powrót do
lat dziewięćdziesiątych i przypomnienie tamtego sposobu na metal śmierci w
wersji skandynawskiej oraz czasów przegrywania kaset i wymieniania się nimi z
kumplami. Taka muza wtedy gościła w domu każdego metalowca i dzięki wielkie
Nomad Snakepit za tą perełkę. Piwnica, smród stęchlizny i cień Szatana. Polecam
z całego serca wszystkim maniakom organicznego metalu. Ech… łezka się w oku
zakręciła.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz