niedziela, 2 lutego 2025

Recenzja Expurgate „Nynäs Death”

 

Expurgate

„Nynäs Death”

Nomad Snakepit Productions 2025

Małą przypominajkę przygotował na początek roku Nomad Snakepit Productions. Chodzi bowiem o szwedzką kapelę Expurgate, która w 1991 wydała swoje jedyne demo po czym się rozpadła. Ja już nie pamiętam czy w tamtych latach ten materiał gościł w moim magnetofonie, a kaset słuchało się wtedy mnóstwo więc nazwa tego zespołu mogła wylecieć z głowy. Jeśli jej nie kojarzycie, to na trop może Was naprowadzić informacja, że byli członkowie Expurgate zasilili później składy takich brygad jak Chalice, Unpure i Svartsyn. Teraz ta holenderska wytwórnia chcąc choć na chwilę spojrzeć w przeszłość, przygotowała na winylu wspomniane demo „Forbidden Ruler” i kolejne, nigdy niepublikowane z 1992 roku. Łącznie dało to jedenaście numerów, które karmią siermiężnym i podziemnym death metalem przez 35 minut. To proste aranżacje zagrane na charakterystycznie dla tamtych czasów sfuzzowanych gitarach, wysuniętym do przodu grubym basie oraz beczkach, w których werbel brzmi jakby pałker uderzał w garnek. Instrumentom towarzyszą dość plugawe wokalizy, które przypominają bardziej black metalowy warkot niż „kostuchowy” growl. Nie dziwi zatem, że panowie wraz z pojawieniem się „płomienia na północnym niebie” poszli w czarcie rytmy, bo już na tych demosach także tremolo występują dość często, wydając więc te piosenki mieli już być może „pod skórą”, nadchodzącą diabelską rewolucję. Ich death metal to głównie średnie tempa, które niekiedy zrywają się do brutalnych blastów. Napomknąłem wcześniej, że to proste akordy, ale nie tylko, ponieważ Expurgate potrafili też trochę zakręcić, wzorując się na pierwszej płycie Darkthrone, wplatali również sporo technicznych zagrywek, wysokotonowych i przy tym zakręconych zawijasów w towarzystwie chwilami nieco połamanej perkusji. Dzięki temu uzyskali „horrorowaty” klimat, który swym wyrazem wywołuje momentami mocne zaniepokojenie i swą dusznością powoduje kłopoty z oddychaniem. Atmosfera kreowana przez Szwedów miała także wyraźnie sataniczny wydźwięk i żeby się o tym przekonać wystarczy wysłuchać trzeciego numeru „From The Past”, którego rytualny wymiar od pierwszych taktów i słów wypluwanych przez wokalistę objawia swe czarcie oblicze w całej okazałości. Wydawnictwo to, to świetny powrót do lat dziewięćdziesiątych i przypomnienie tamtego sposobu na metal śmierci w wersji skandynawskiej oraz czasów przegrywania kaset i wymieniania się nimi z kumplami. Taka muza wtedy gościła w domu każdego metalowca i dzięki wielkie Nomad Snakepit za tą perełkę. Piwnica, smród stęchlizny i cień Szatana. Polecam z całego serca wszystkim maniakom organicznego metalu. Ech… łezka się w oku zakręciła.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz