piątek, 7 lutego 2025

Recenzja Bong-Ra „Black Noise”

 

Bong-Ra

„Black Noise”

Debemur Morti Productions 2025

Eksperymentalne rzeczy nie bardzo mi leżą i sięgam po nie rzadko. Najnowsza, dziewiąta płyta tego holenderskiego projektu trafiła do mnie więc przesłuchałem. Bong-Ra założył Jason Köhnen w 1997 roku, ale to moje pierwsze spotkanie z jego muzyką. Poprzednie płyty nie są zupełnie mi znane, lecz wiem, że sporo na nich można znaleźć awangardy różnej maści. Ten krążek zawiera swoiste połączenie różnych gatunków, co złożyło się na wypełnione wieloma odmiennymi od siebie dźwiękami aranżacje, które o dziwo pasują do siebie jak ulał, ale jako całość trudne są do sklasyfikowania. Składają się na nią gęste i ciężkie gitarowe riffy, łupiący automat perkusyjny, sporo sampli, dronów i pasaży ambientowych oraz brutalnych wokaliz. Fuzja tych wszystkich elementów zrodziła coś na kształt sludge-doom metalu mocno doprawionego elektroniką i breakcore’m. Kłębi się to razem w jednym kotle, z którego wypływa mroczna masa pełna dusznych i pokręconych struktur. Gniotą, miażdżą, straszą najazdami posępnych dronów i burdonów, wprowadzają w trans i robią mętlik w głowie chwilami połamanymi rytmami. Mechaniczna muza, której nie powstydziłaby się niegdyś Cold Meat Industry. Zimna i upiorna, okresowo niezrozumiała niczym ogrom kosmosu. Roztacza niepokojącą swym wyrazem atmosferę, która potrafi zahipnotyzować, a także wręcz poparzyć swoim żarem. Jej megalityczna architektura przytłacza, ale również uspokaja, aby nagle rozerwać umysł na strzępy. Produkcja ta niesie ze sobą przygnębiający klimat o ciężkim brzmieniu, którego okresowa statyczność może wpędzić w stupor. Dziwny i jednocześnie przyciągający album. Zainteresowani modernistycznym i diabolicznym graniem powinni być ukontentowani.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz