Metaphobic
„Deranged
Excruciations”
Everlasting Spew Records 2025
Metaphobic
to świeży projekt z Atlanty, który powstał w 2018 roku na zgliszczach Cesspool.
W 2021 nagrali demo i po czterech latach komponowania pojawiają się znowu aby
zaprezentować swoją debiutancką płytę. Amerykanie grają gęsty death metal,
który w gruncie rzeczy wszyscy już znają, bowiem typowość dźwięków
zamieszczonych na „Deranged Excruciations” jest dość duża i od pierwszych
taktów rozpoznawalna jako metal śmierci „made in USA”, choć trochę europejskich
naleciałości odnaleźć w nim można. Chodzi głównie o udziwnione i nieco szalone,
techniczne riffy, których pełno na tej produkcji. Są to niekonwencjonalne
rozwiązania, które tworzą kłębiącą się masę, wtrącając do tego niby zwykłego
deta sporego pierwiastka zła. Sprawia to, że ten krążek zalatuje siarką i
spowija wszystko wokół gęstnącym z każdą minutą mrokiem. Te powykręcane formy,
przypominające Demilich, Metaphobic sprawnie umieścił w otulinie uszytej z
tradycyjnie gniotących i galopujących akordów, które można było usłyszeć w
amerykańskim death metalu, chociażby za pośrednictwem takich kapel jak
Incantation czy Monstrosity. Zwarte i ciężkie kostkowanie, zagęszczone sekcją
rytmiczną i niskimi growlami, opatrzone schizoidalnymi solówkami chwilami
kojarzącymi się z Morbid Angel oraz wywracającymi utarte schematy
wirtuozerskimi zagrywkami, z precyzją trafia w najczulsze punkty. Wywołuje to silne
emocje, na które bez trudu wpływają duszne i skrajnie posępne aranżacje
„Deranged Excruciations”. Muzyka Metaphobic, pomimo swej klasyczności jednak
budzi małe zdumienie, bo jej zróżnicowane riffy i niebanalne chwilami pomysły
czynią z niej brutalną i ciekawą gędźbę, która pochłania swoim niepokojącym
klimatem i okresowo nieokiełznanym usposobieniem. Kwintet ten wysmażył dobry
debiut, który ciasno wypełniony jest liczną zmianą temp, pokombinowaną
stylistyką i nawet bezkompromisową rąbanką. Jak dla mnie niezły początek.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz