niedziela, 16 lutego 2025

Recenzja Black Witchcraft “Stare into the Blackest Depths of Hell”

 

Black Witchcraft

“Stare into the Blackest Depths of Hell”

Under the Sign of Garazel 2025

Ależ Garazel ma niesamowite otwarcie w tym roku! Po Dead Monuments i Chao Abyssi nadszedł czas na debiutancki album Black Witchcraft, i powiem wam, że z całej tej trójki jest to chyba najpotężniejszy materiał. A na pewno najbardziej wściekły. „Stare into the Blackest Depths of Hell” to niemal trzy kwadranse zagranego na pełnej kurwie północnego black metalu. W zasadzie przez cały czas trwania tego krążka konfrontujemy się z szalejącym gradobiciem. Muzycy absolutnie się nie oszczędzają, biczując ostrymi jak brzytwa tremolo, z charakterystyczną dla drugiej fali nutą melodyczną, rzadko kiedy spuszczając nieco z tonu. W tych średnio szybkich partiach przewija się chwilami duch Carpathian Forest czy Darkthrone, lecz dość szybko rozwiany zostaje przez kolejny atak nawałnicy blastów. Doprawdy, obcowanie z tym krążkiem jest jak podróż koleją transsyberyjską na dachu lokomotywy, przy wyjątkowo niesprzyjających warunkach pogodowych. Chciałbym podać jakiś przykład, lecz, wierzcie mi, ten krążek jest tak niesamowicie spójny i równy, że musiałbym albo wymienić wszystkie tytuły, albo żadnego, by pozostałych nie skrzywdzić. Mimo wyśrubowanego tempa i bezlitosnego kostkowania, materiał ten jawi się dość chwytliwym, choć nie od pierwszej odsłony. Osobiście dopiero po chwili ochłonąłem, i wyłapałem ze wspomnianej zawieruchy te niesamowite harmonie, wciągające niczym wir i robiące w głowie niezłą marmoladę. Jest na tym krążku także kilka bardzo tanecznych momentów, jak w „Bestial Carnage”, gdzie usłyszymy chyba najbardziej chwytliwy riff w całym tym bałaganie. Nie wspomniałem jeszcze o wokalach, a wspomnieć o nich należy. Jeśli o muzyce napisałem, że jest totalnie bezkompromisowa, to przybliżając „śpiew” Gavrona musiałbym się powtórzyć. Facet zdziera struny głosowe do granic możliwości, niczym opętaniec. Aby nie było zbyt jednolicie, czasem sobie krzyknie w czystszej tonacji, albo zaskamle, by po chwili znów pluć jadem i krwią. Fantastycznie ten materiał brzmi, klasyka lat dziewięćdziesiątych. Dzięki temu „Stare into the Blackest Depths of Hell” słucha się wybornie. Nie wiem, co napisać w podsumowaniu, by nie zabrzmiało to banalnie. Ja jestem tym albumem totalnie rozjebany.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz