Relics Of Humanity
„Absolute Dismal Domain”
Willowtip Records (2025)
Mam
nieodparte wrażenie, że deathmetalowe kapele z tzw. „bloku wschodniego”
wykazują ponadprzeciętne zamiłowanie do jego brutalnej odmiany. Nie jest to
odsłona tego nurtu, którą ludzie najbardziej i może też dlatego białoruskie
Relics Of Humanity było tylko kolejną nazwą w tym dość szablonowym nurcie. Po
„Absolute Dismal Domain” zapewne nigdy bym nie sięgnął gdyby nie logówka
wytwórni Willowtip, która brzydzi się wszelkim, gitarowym graniem od linijki.
Pierwsze zderzenie z trzecim albumem Białorusinów nie należało do szczególnie
udanych za sprawą bardzo, ale to bardzo charakterystycznego mixu płyty. Głęboki
growl i naszpikowana pogłosem perkusja mocno dominowały nad schowanymi w tle,
mocno przesterowanymi (jak na takie granie) gitarami, które próbowały się przebić
z drugiego szeregu. Cieszył fakt, że mam tu oto do czynienia z brutalnym death
metalem, który nie brzmi plastikowo, ale nie dało się ukryć, że produkcja
skupiała większa uwagę niż sama zawartość muzyczna. Gapiąc się na okładkę i
czytając tytuł „Absolute Dismal Domain” zacząłem się zastanawiać czy zabieg z
produkcją nie był celowy. Kolejne sesje spędzone z nową płytą ekipy Sergeya
Liakha odkryły przede mną tajniki tych nagrań. Wyłączywszy analizowanie detali
dałem się ponieść tej zaskakująco ponurej i intrygującej wizji brutalnego death
metalu. Naszpikowane pogłosem brzmienie, dziwaczne, powykręcane, gitarowe
pasaże przewijające się w tle, majestatycznie punktujące uderzenia werbla – te
wszystkie elementy sprawiły, że najnowsza propozycja Białorusinów rosła mi w
uszach z każdą kolejną minutą. Masywne, slamjące zwolnienia, których nie
powstydziłby się Devourment, tłuste riffowanie i kanonady perkusyjne wyjęte
żywcem ze środkowego okresu działalności Suffocation, bardzo dobry warsztat
wykonawczy, a przde wszystkim ciekawe pomysł i koncept sprawiły, że „Absolute
Dismal Domain” jawi mi się jako jedno z ciekawszych wydawnictw w tym nurcie w
ostatnich latach. Jest tu dużo więcej powietrza i nawiązań do klasyki niż dajmy
na to w Wormed, z którym to też kilka punktów stycznych bym tu znalazł. Oba
zespoły starają się kreować pewnie abstrakcyjny, odrealniony klimat, przy czym
wizja Białorusinów trafia do mnie bardziej, jest mniej powierzchowna,
skuteczniej epatuje grozą, niedopowiedzeniem i abstrakcją. Relics Of Humanity
nagrało album niedoskonały, z którym trzeba się oswoić i znaleźć do niego
furtkę, ale gdy to nastąpi satysfakcja
będzie podwójna. Mnie ten materiał intryguje, ma w sobie coś, że chcę go
zgłębiać i w niego wnikać. Szczerze polecam jeśli ktoś lubi nieszablonowe
granie.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz