piątek, 2 grudnia 2022

Recenzja Ashes “Gloom, Ash and Emptiness to the Horizon”

 

Ashes

“Gloom, Ash and Emptiness to the Horizon”

Malignant Voices 2022

Wypuszczony trzy lata temu nakładem Malignant Voices debiutancki album Ashes był wydawnictwem całkiem obiecującym, lecz powiem szczerze, że od daty premiery jakoś nie miałem okazji do niego wracać. Nie mniej jednak po „Gloom, Ash and Emptiness to the Horizon” sięgnąłem ze sporym zainteresowaniem, choćby po to, by sprawdzić, czy sprawy rozwijają się w dobrym kierunku. A zaprzeczyć się nie da, że muzyka Małopolan nieco ewoluowała. Nie powiem zaraz, że drastycznie, bowiem rdzeń pozostał w zasadzie podobny, jednak kilka zmian jest wyraźnie wyczuwalnych. Przede wszystkim nowe kompozycje, nadal głęboko osadzone w black metalowej północnej drugiej fali, są tutaj bardziej nastrojowe. Zespół położył zdecydowanie większy nacisk na ich klimat. Mrok sączy się z nich niespiesznie, a zapętlone melodyjne motywy wywołują coś na kształt hipnozy, osiągającej apogeum w wieńczącym płytę „IV”, gdzie faktycznie można odnieść wrażenie, jakby pochłaniała nas czarna dziurę. Mimo iż jest to muzyka bardzo wciągająca, to jednocześnie można by ją nazwać antyprzebojową. Nie ma tu fragmentów przy których chce się poszaleć, nie ma refrenów do pośpiewania przy goleniu, nie ma nawet powodujących wzrost adrenaliny riffów. Jest natomiast to poczucie wirowania albo spadania w bezdenną przepaść, a wciągająca moc „Gloom, Ash and Emptiness to the Horizon” wzrasta proporcjonalnie do wzoru V=gt. Niebagatelną rolę w kompozycjach Ashes odgrywają też elementy klawiszowe, chwilami mocno kojarzące się z „Filosofem”. Ich obecność nie jest natrętna, jednak wyraźnie wyczuwalna i mająca olbrzymi wpływ na całokształt. Nie bez różnicy pozostała także zmiana na stanowisku wokalisty, gdyż barwa głosu Lazarusa jakoś zdecydowanie bardziej mi podchodzi, mimo iż facet nie odkrywa w swojej materii żadnej z Ameryk i na awangardę się nie sili. Zdecydowanie jednak Ashes wpisują się, zapewne wszystkimi czterema kopytami, w nurt o nazwie Polski Black Metal. Czy czymś się na tym polu wyróżniają? Niekoniecznie, jednak poziom ich muzykowania na pewno nie klasyfikuje ich w dolnej części tabeli tej ligi. Ich nowych nagrań słucha się zdecydowanie bez ziewania a nadzieje związane z przyszłością zespołu zdecydowanie rosną względem „Ashes”. Bo nadal mam nieodparte wrażenie, że chłopaków stać na jeszcze więcej. Pierwszy krok już wykonali. Czekam na dalsze, a w międzyczasie zdaje mi się, że zanim kolejny materiał ujrzy światło dzienne, zdążę jednak kilka razy do „Glood, Ashes and Emptiness to the Horizon” wrócić.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz