THOS
ÆLLA
„Sempiternal
Mobocracies”
I, Voidhanger Records 2022
Jeżeli
ktoś jeszcze nie wie, to spieszę donieść, że Thos Ælla jest solowym projektem
gitarzysty Father Befouled, Derrika Goulding’a, który występuje tu jako Ghoul.
Nie wiem, czy gość poczuł się zmęczony gęstym napierdalaniem i postanowił
pograć bardziej klimatycznie, czy też chciał pokazać, jakim wszechstronnym jest
gitarzystą, czy też powód był jeszcze inny? Prawdę powiedziawszy mam na to
wyjebane, ale faktem niezaprzeczalnym jest, że to właśnieten instrument, znaczy
się wiosło, zdecydowanym ruchem ręki napędza twórczość Thos Ælla. Ambitnych,
gitarowych koncepcji skręcających chwilami nawet w ekspresyjne, progresywne
rozwiązania jest tu na morgi i hektary. Znajdziemy tu także dużo zimnego,
melodyjnego, agresywnego Black/Death Metalowego riffowania zaprawionego
naprawdę sporą ilością siarki i czarnego jadu. Zadziorne, Thrash Metalowe
patenty także są w tej muzyce obecne, podobnie jak i elementy Melodic Death
Metalu z domieszką tradycyjnego Heavy/Power. Solóweczki oczywiście dopieszczone
niczym często używane, kakaowe oczko, a nielinearne, aczkolwiek chwytliwe i
zadziorne, nierzadko wielowarstwowe linie melodyczne chwilami robią nieliche
wrażenie. Pozostałe instrumenty są w zasadzie jedynie podkładem, niejako złem
koniecznym, które jednak podkreśla wysokie umiejętności i wyśmienity warsztat techniczny Ghoul’a. I w
sumie dobrze, bo sterylne brzmienie automatu perkusyjnego drażni mnie
przeokropnie (podobnie zresztą, jak i czyste wokale). Większość gitarowych
fraz, z jakimi się tu spotkamy przypomina jako żywo dokonania szwedzkiego Dawn, czy też Dissection. Tak, „Storm of the
LightsBane” i „Slaughtersun (Crown of the Triarchy)” stanowią niewątpliwie
pewien punkt odniesienia i są zarazem ogromnym źródłem inspiracji dla
„Sempiternal…”. Swoje piętno odcisnęły tu także „Slaughter of the Soul”, czy „A
Bloodred Path”, a i pewne pierwiastki oraz drobne nawiązania do „Far Away from
the Sun”, „Forsaken”, „A Velvet Creation”, czy też „In the Forest of the
Dreaming Death” także są tu dosyć wyraźnie słyszalne. Niewątpliwie
zróżnicowany, bogaty technicznie i aranżacyjnie, pełen ciekawych rozwiązań to
album, który wszystkim fanom technicznego, melodyjnego palcowania po gryfie
sprawi z pewnością sporo radości. Ja jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to
przerost formy nad treścią i do pewnego stopnia tylko zaspokojenie ego twórcy
tego projektu. Czy tak jest rzeczywiście? Nie wiem. Najlepiej sami to oceńcie.
Dla mnie, samo gitarowe wymiatanie, nie wiem jak doskonałe by nie było to
zdecydowanie za mało. Tej płycie wg mnie brakuje po prostu serca, jest
wyrachowana i beznamiętna, dlatego też po trzech odsłuchach lotem koszącym
poleciała do kosza. Album wyśmienity technicznie, ale bez ducha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz