Har
Shatan
„Manum
Inicere Alicui”
The Sinister Flame 2022
Bezkresność
odmętów sceny metalowej nie przestaje mnie zadziwiać. Podczas ostatniego
nurkowania w tych nigdy do końca niezbadanych głębinach, natrafiłem na istną czarną
perłę. Według jednej z legend perły o takim kolorze powstały z łez biblijnego
Adama, który rozbeczał się, kiedy Bóg wygnał go i Ewę z raju. Legenda pasuje,
jak ulał do twórczości Har Shatan bowiem to co reprezentuje sobą ten jednoosobowy
twór, to czarny jak noc black metal. Powstał on na germańskiej ziemi w 2002
roku. Po nagraniu dwóch demosów i pojawieniu się na jakichś splitach, w 2009.
wydaje swój debiut „His Legacy”, po czym znika. Nagle pojawia się w roku
obecnym wraz z drugą produkcją. Dobrze się stało, że Zepar, gdyż takie nosi
imię nasz kompozytor, obudził się w końcu z letargu i zapodał temu zapchlonemu
światu „Manum Inicere Alicui”. Zawartość tej płyty jest kontynuacją tego co
można usłyszeć na równie dobrej jedynce. Najnowsza propozycja Niemca jest
najprawdziwszym satanistycznym graniem, potraktowanym z należytym pietyzmem i w
zgodzie z zasadami sztuki. Te blisko trzy kwadranse muzyki to czysty black
metal o wyraźnie rytualnym charakterze, nawiązujący do sposobu grania,
rozpropagowanego przez ekipę muzyków z Trondheim. W odróżnieniu do „His
Legacy”, gdzie dominowały średnie tempa, tym razem dźwięki płyną tutaj w
wolnym, niemalże grobowym tempie i tylko niekiedy zrywają się do kłusu.
Momentami może to przypominać swym usposobieniem początki kariery Samael czy
Alastis, ale wpływy Burzum z czasów „Hvis Lyset Tar Oss” są również słyszalne,
zwłaszcza w drugim numerze „Fulgens Et Sole Clarior”. Nie uświadczymy tu
żadnego tremolo, wszystko oparte jest o żylaste riffy w prostej linii wywodzące
się z thrashu. Melodie są wysoce stonowane, Zepar koncentruje się raczej na
topornym rytmie, który ma za zadanie wprowadzić słuchaczy w liturgiczny trans,
bo przecież ten gatunek to przede wszystkim kult, a dopiero później muzyka. Podobnie
jak w nidrosiańskiej odmianie tego rzępolenia dostajemy podniosły klimat, który
wzbogacają czyste i wzniosłe zaśpiewy jak również dyskretnie użyte
syntezatorowe tła. Jeśli już pojawiają się szczątkowe melodie to tak jak u
Norwegów są one pełne bólu, depresji i mizantropii, lecz nie tylko takie
uczucia tkwią w „Manum Inicere Alicui”. Oprócz wspomnianych Niemiec wtłoczył w
ten materiał sporo zimna i nienawiści. Lodowate brzmienie gitar wraz z
fantastycznie dźwięcznym szatańskim charkotem skutecznie schładzają atmosferę
oraz utwierdzają nas o intencjach twórcy. Zepar stworzył na wskroś
przesiąknięte pejoratywnymi emocjami dzieło. Nie tylko oparte na szwajcarskich
i norweskich wzorcach, gdyż momentami przenosi również odbiorców w czasy
Hellhammer’a, używając przy tym starannie dobranych akordów, które nieźle
bujają jak i symptomatycznego dla Tom’a Warrior’a „oddechu śmierci”. Najnowsza
propozycja Har Shatan ukaże się na rynku trzydziestego pierwszego grudnia.
Wszystkich zainteresowanych bezkompromisowym i przesyconym złem black metalem
odsyłam do distro. Szkoda tylko, że ukaże się on tylko na kasecie i winylu, ale
może z czasem ktoś wyda go na CD.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz