środa, 21 grudnia 2022

Recenzja Har Shatan „Manum Inicere Alicui”

 

Har Shatan

„Manum Inicere Alicui”

The Sinister Flame 2022

Bezkresność odmętów sceny metalowej nie przestaje mnie zadziwiać. Podczas ostatniego nurkowania w tych nigdy do końca niezbadanych głębinach, natrafiłem na istną czarną perłę. Według jednej z legend perły o takim kolorze powstały z łez biblijnego Adama, który rozbeczał się, kiedy Bóg wygnał go i Ewę z raju. Legenda pasuje, jak ulał do twórczości Har Shatan bowiem to co reprezentuje sobą ten jednoosobowy twór, to czarny jak noc black metal. Powstał on na germańskiej ziemi w 2002 roku. Po nagraniu dwóch demosów i pojawieniu się na jakichś splitach, w 2009. wydaje swój debiut „His Legacy”, po czym znika. Nagle pojawia się w roku obecnym wraz z drugą produkcją. Dobrze się stało, że Zepar, gdyż takie nosi imię nasz kompozytor, obudził się w końcu z letargu i zapodał temu zapchlonemu światu „Manum Inicere Alicui”. Zawartość tej płyty jest kontynuacją tego co można usłyszeć na równie dobrej jedynce. Najnowsza propozycja Niemca jest najprawdziwszym satanistycznym graniem, potraktowanym z należytym pietyzmem i w zgodzie z zasadami sztuki. Te blisko trzy kwadranse muzyki to czysty black metal o wyraźnie rytualnym charakterze, nawiązujący do sposobu grania, rozpropagowanego przez ekipę muzyków z Trondheim. W odróżnieniu do „His Legacy”, gdzie dominowały średnie tempa, tym razem dźwięki płyną tutaj w wolnym, niemalże grobowym tempie i tylko niekiedy zrywają się do kłusu. Momentami może to przypominać swym usposobieniem początki kariery Samael czy Alastis, ale wpływy Burzum z czasów „Hvis Lyset Tar Oss” są również słyszalne, zwłaszcza w drugim numerze „Fulgens Et Sole Clarior”. Nie uświadczymy tu żadnego tremolo, wszystko oparte jest o żylaste riffy w prostej linii wywodzące się z thrashu. Melodie są wysoce stonowane, Zepar koncentruje się raczej na topornym rytmie, który ma za zadanie wprowadzić słuchaczy w liturgiczny trans, bo przecież ten gatunek to przede wszystkim kult, a dopiero później muzyka. Podobnie jak w nidrosiańskiej odmianie tego rzępolenia dostajemy podniosły klimat, który wzbogacają czyste i wzniosłe zaśpiewy jak również dyskretnie użyte syntezatorowe tła. Jeśli już pojawiają się szczątkowe melodie to tak jak u Norwegów są one pełne bólu, depresji i mizantropii, lecz nie tylko takie uczucia tkwią w „Manum Inicere Alicui”. Oprócz wspomnianych Niemiec wtłoczył w ten materiał sporo zimna i nienawiści. Lodowate brzmienie gitar wraz z fantastycznie dźwięcznym szatańskim charkotem skutecznie schładzają atmosferę oraz utwierdzają nas o intencjach twórcy. Zepar stworzył na wskroś przesiąknięte pejoratywnymi emocjami dzieło. Nie tylko oparte na szwajcarskich i norweskich wzorcach, gdyż momentami przenosi również odbiorców w czasy Hellhammer’a, używając przy tym starannie dobranych akordów, które nieźle bujają jak i symptomatycznego dla Tom’a Warrior’a „oddechu śmierci”. Najnowsza propozycja Har Shatan ukaże się na rynku trzydziestego pierwszego grudnia. Wszystkich zainteresowanych bezkompromisowym i przesyconym złem black metalem odsyłam do distro. Szkoda tylko, że ukaże się on tylko na kasecie i winylu, ale może z czasem ktoś wyda go na CD.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz