KINGDOM
„Abusive Worship in the
Chamber of Shame”
Old
Temple 2022
Wydana w tym roku przez Eryka z
OldTemple płytka płockiego Kingdom, to już szósty ich album długogrający, a ja
zachodzę w głowę, jak ci popaprańcy to robią, że po raz kolejny wydają album brutalny,
totalnie mroczny i w chuj bluźnierczy, który rozpierdala bez dwóch zdań? No
kurwa nie wiem, ale ja słuchając tego krążka, jestem ponownie na kolanach i
czuję się nagi w ciemnościach. Niechybnie sam Szatan musi maczać w tym swe
cuchnące siarką i czarnym nasieniem, owłosione paluchy. Innej opcji do chuja
Wacława nie widzę i to nie dlatego, że od samego początku leżała mi twórczość
Kingdom, ale dlatego, że to po prostu zajebista muza jest. Jak tu bowiem nie
zakochać się w tych przeżartych na wskroś Śmiercią dźwiękach, które czerpią swe
inspiracje zarówno z klasycznych, bluźnierczych produkcji Vital Remains, Morbid
Angel, Sinister, Deicide, czy Luciferion, jak i z najlepszych, Diabelskich,
polskich wymiocin (wczesne Christ Agony, Mastiphal i Pandemonim), a do tego
posiadają jeszcze ostateczny, obrazoburczy szlif, który kojarzy mi się z
kultem, zbudowanym (całkowicie zasłużenie zresztą) przez hordy pokroju
Blasphemy i Beherit. No ja pierdolę, posłuchajcie tylko takiego „Demon Speed”, rozpierdalającego
w cztery dupy „Bloody Revelation” i „Demonic Warfire”, czy otwierającego ten
album „Obelżywy Kult” i wszystko będzie w pizdę jasne. A jeżeli nie, to
przerzućcie się na Zenka Martyniuka, piosenkę biesiadną, lub inne melodie
oazowe, które pozwolą Wam odnaleźć Jezusa i nie zawracajcie sobie i innym
czterech liter potocznie zwanych dupą. „Abusive Worship in the Chamber of
Shame” to nie jest bowiem płytka dla poszukujących ezoterycznych uniesień, czy
tantrycznych doznań. Tu się w mordę napierdala ku chwale piekła i jego władców,
a używa się w tym celu, siejących totalny rozpierdol beczek, rozrywającego na
strzępy basu, gęstych, bestialskich riffów wspartych okazjonalnie chorymi, piłującymi
solówkami, jak i mądrze zastosowanych, ołowianych, atonalnych akordów potęgujących
silę uderzenia tych popapranych, gloryfikujących kostuchę dźwięków i
demonicznych, złowieszczych growli, które sprawiają, że Rogaty w swym
królestwie z radości używa kopyt niczym kastanietów i ochoczo tańczy flamenco.
Chociaż ten rok był dosyć obfity w naprawdę doskonałe, śmiertelne płyty
(zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami), to nasze Kingdom dojebało tak, że
nie ma co zbierać. Jak dla mnie zdecydowanie jedna z najlepszych, Death
Metalowych płyt Anno Bastardi 2022. Każdego, kto sądzi inaczej, gotowy jestem
wyzwać na pojedynek na gołe klaty. Zanim jednak się na to zdecydujecie,
zastanówcie się kilka razy, gdyż klata u mnie słusznych rozmiarów, a poza tym owłosiona
i w bojach zaprawiona. Wracając jednak do sedna sprawy, „Abusive Worship…”, to
kolejna, wyśmienita pozycja w dyskografii Kingdom i mam nadzieję, graniczącą z
pewnością, że prędzej wieloryb przejdzie przez ucho igielne, niż ten hord nagra
słabą płytę. I wszystko w temacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz