Azketem
„Azetik”
Urtod Production / self-release 2022
Cuchnące
morze black metalu jest zaiste głębokie. Co rusz na jego powierzchnię wypływają
kolejne jednoosobowe projekty. Tym razem z głębin wyłonił się niejaki Azketem,
który wpadł w te odmęty w 2017 roku i po zarejestrowaniu dwóch demosów
postanowił nagrać swój debiut. Wersję winylową tego dzieła wyda Urtod
Productions, zaś nośnik cyfrowy w postaci CD twórca wziął na siebie i wypuści
go własnym sumptem. Poza trzema introsami i outrem zawierać on będzie pięć
numerów niezwykle klimatycznego black metalu. Dźwięku płyną tutaj w spokojnym
oraz jednostajnym tempie, kojarząc się raczej z pogrzebowym domem niż
satanistycznym muzykowaniem, co wzmacniają monumentalne klawiszowe tła. Każdy z
kawałków to niemalże jeden zapętlony riff. Od czasu do czasu można usłyszeć
dyskretne przejście w inny akord jak i również delikatne przyspieszenie czy
krótkie tremolo. Ogólnie można odnieść wrażenie, że ten niemiecki artysta
skupił się głównie na kreowaniu transcedentalnego klimatu niż na poszczególnych
częściach składowych właściwych dla muzyki metalowej. Zimne gitary wraz z
syntezatorami i sekcją rytmiczną nie służą mu do budowania agresywnych tonów,
lecz do generowania swoistego „szumu”, z którego tylko niekiedy da się wyłowić
jakąś tradycyjną zagrywkę. Ta monotonia ma jednak w sobie coś urzekającego.
Niesamowicie uspokaja jak dobry, stary afgański haszysz i pozwala odpłynąć
naprawdę bardzo daleko. Kiedy już się damy ponieść tej płycie wtedy nasze ciało
wpada w słodki stupor, z którego wybudzić nas może tylko koniec tej produkcji.
Cóż, „Azetik” jest bardzo dobrym albumem w swej kategorii oczywiście. Azken, bo
tak nazywa się nasz Berlińczyk, stworzył obłędnie lodowatą atmosferę, której
temperatury mógłby pozazdrościć mu sam pewien Norweg, co Francuzem się stał.
Ten kosmiczny mróz otula aż do momentu, kiedy robi się rozkosznie ciepło. Wtedy
zamarzamy.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz