środa, 30 listopada 2022

Recenzja Species „To Find Deliverance”

 

Species

„To Find Deliverance”

Awakening Rec. 2022

Ja pierdolę, co się ostatnio na krajowej scenie dzieje może autentycznie przyprawić o ostry zawrót głowy. To, że nasz death, czy zwłaszcza black metal jest jedną z sił wiodących w skali globalnej zdążyłem się już przyzwyczaić. Jednak takie wykwity jak choćby Sexmag, Armagh czy Gallower przecierają w mi oczy i pokazują dobitnie, że nie tylko tymi dwoma gatunkami polskie granie stoi. Dziś do wspomnianych powyżej dołącza Species. Co łączy wszystkie wspomniane brygady, to to, iż czerpią one wielkim wiadrem ze studni znakomitości zwanej starym, klasycznym metalem. Bez specjalnego wnikania czy to thrash, heavy, speed czy jeszcze coś starszego. Każdy z nich jest też inny. Ale skupmy się na Gatunku. Jest to, i stwierdzam to będąc zdrowym na ciele i umyśle, chyba najlepsza płyta z rodzaju techniczny thrash metal jaką wydała polska ziemia. Przynajmniej nie przypominam sobie, by ktokolwiek przed warszawiakami wymiatał tak udanie na starą modłę. Co się od początku rzuca w uszy na tym krążku, to wspaniale chodzący bas. Nie ograniczający się jedynie do podbijania dźwięku, ale cudownie plumkający swoje wygibańce w tle. Chwilami jego partie mogą nieco kojarzyć się z tym, co mogliśmy usłyszeć na wczesnym Cynic. Gitarzyści wcale nie są gorsi. Mnóstwo na tym albumie połamańców, nagłych przejść czy zmian tempa w najmniej oczekiwanym momencie. Mnogość pomysłów w tym temacie może powodować niekontrolowany opad szczęki na podłogę. Nadmienić tu też należy także zaskakujące wejścia akustyczne czy zagrywki niemal jazzowe, przy których muzyka Species bynajmniej nie traci nic ze swojej mocy. A jaką robotę robią tu wchodzące dość często chórki, takie staroszkolne, sprzed czterdziestu lat, mogące wskazywać na inspiracje choćby wczesnym Kreator. Niektóre cytaty z zespołu Petrozzy są nawet bardzo dosłowne. Czujne ucho skauta zapewne wyłapie fragment „Storming With Menace” w utworze, którego celowo nie wymienię z nazwy. Poszukajcie sami. Poza wspomnianym klasykiem można dokopać się na „To Find Deliverance” wyraźnych wpływów między innymi Coroner, ale czy komukolwiek to przeszkadza? Mi absolutnie. Co wyróżnia Species z fali retro naśladowców to także wokal w nieco zapomnianym już, rzadko stosowanym dziś wrzaskliwym tonie, mocno ekspresyjny, robiący niesamowitą robotę. Zapytacie o brzmienie? Kurwa, miód na moje uszy. Sound niczym z końcówki lat osiemdziesiątych. Dodatkowo perka chwilami chodzi bardzo garażowo, niemal demówkowo, podkreślając oldskulowe podejście zespołu do tworzonych dźwięków. Mimo iż panowie mają warsztat wyraźnie opanowany na najwyższym poziomie, nie silą się na zbyteczne onanizmy. Wszystko co tu słyszymy jest konkretnie przemyślane i wyważone. A co najważniejsze, nie są to kawałki zagrane od szablonu, każdy jest inny lecz razem tworzą nierozerwalny monolit. Zarazem przy każdym z nich aż chce się potrzepać łepetyną. Może się powtórzę, ale naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem jak nasi krajanie rozwinęli temat starego, technicznego thrashu i jak na jego bazie zbudowali własne Ja. Jeśli chodzi o ten gatunek muzyczny, to naprawdę nie pamiętam kiedy ostatni raz coś mnie aż tak rozjebało, i to w skali globalnej. Dla mnie rewelka.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz