środa, 30 listopada 2022

Recenzja XANCTUX „Duhkha”

 

XANCTUX

„Duhkha” (MC)

Zły Demiurg 2014

Kilka wydawnictw Złego Demiurga prezentował już na łamach Apocalyptic Rites, posiadający tytuł Starszego Gajowego, oraz pierwszego Apostaty Rzeczypospolitej, jeden z dwóch wodzów naszego plemienia, redaktor jesusatan. Pozwólcie zatem, że i ja, zwykły, szary Hatzamoth rzucę nieco światła na jedną z produkcji tej niezależnej, podziemnej wytwórni z naszego kurwidołka. Mój wybór (choć nie do końca świadomy) padł na  Xanctux i jedną z jego rozlicznych produkcji, która to ukazała się pod sztandarami wspomnianego tu już Złego Demiurga w 2014 roku jako gustownie wydana kaseta. Ten one man band komponuje muzykę, którą określiłbym jako pojebaną hybrydę Dark Ambientu, ponurego Noise’a  i szeroko pojętej muzy eksperymentalnej. Nazwanie i zaszufladkowanie dźwięków, jakie tu słyszymy, nie jest jednak jakoś specjalnie ważne (przynajmniej dla mnie). Kluczowe jest to, że każda nuta i ton, na jakie się tu natkniemy, są na wskroś popaprane, przesiąknięte mrokiem i potrafią przeorać beret tak, że lepiej nie trzeba. Przelewają się tu więc nad nami skondensowane, miazmatyczne fale chorych pływów, wgniatają w podłoże post-nuklearne, niepokojące nawałnice przesterowanych tekstur opartych na industrialnych szumach i trzaskach, oraz  powlekają wszystkich razem i każdego z osobna smoliste plamy dźwiękowe znajdujące się jakby poza czasem i materią, że nie wspomnę o złowróżbnych inwokacjach o rytualnym charakterze. Twórca tej płyty nie używa tu jednak wg mnie żadnego schematu. Instynktownie dobiera odpowiednie składniki, miesza je, odwraca, przepuszcza przez filtr swoich muzycznych wizji i mieli po swojemu, a robi to zdecydowanie w oldschool’owym stylu, co mnie osobiście podoba się niezmiernie. Dlatego też w twórczości Xanctux słyszę (lub tak mi się wydaje, że słyszę) miażdżące struktury Brighter Death Now, bluźniercze wibracje MZ412, przerażający, przepełniony grozą feeling godny wczesnych produkcji In Slaughter Natives, czy też lepką ciemność, jaka zalegała na płytach Lustmord. Myślę zresztą, że każdy usłyszy tu nieco inne inspiracje, a moje typy są jeno pewnego rodzaju drogowskazem, który nieco przybliży Wam drogę, którą podąża ten byt pławiący się w mrocznych materiach. O w mordę jeża, ja pierdolę! Popłynąłem z tą muzą bardzo konkretnie i wcale nie zamierzam tego ukrywać, zresztą, jeżeli ktoś nosi w sobie jakikolwiek pierwiastek ciemności, to innej kurwa opcji nie widzę. Muzyka Xanctux ma jeszcze jedną zaletę. Oddziela mężczyzn od chłopców i ufam, że wiecie, o co mi chodzi. Ja w każdym razie podpisuję się pod nią wszystkimi czterema kopytami.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz