XANCTUX
„Duhkha”
(MC)
Zły
Demiurg 2014
Kilka
wydawnictw Złego Demiurga prezentował już na łamach Apocalyptic Rites,
posiadający tytuł Starszego Gajowego, oraz pierwszego Apostaty
Rzeczypospolitej, jeden z dwóch wodzów naszego plemienia, redaktor jesusatan. Pozwólcie
zatem, że i ja, zwykły, szary Hatzamoth rzucę nieco światła na jedną z
produkcji tej niezależnej, podziemnej wytwórni z naszego kurwidołka. Mój wybór
(choć nie do końca świadomy) padł na
Xanctux i jedną z jego rozlicznych produkcji, która to ukazała się pod
sztandarami wspomnianego tu już Złego Demiurga w 2014 roku jako gustownie
wydana kaseta. Ten one man band komponuje muzykę, którą określiłbym jako
pojebaną hybrydę Dark Ambientu, ponurego Noise’a i szeroko pojętej muzy eksperymentalnej. Nazwanie
i zaszufladkowanie dźwięków, jakie tu słyszymy, nie jest jednak jakoś specjalnie
ważne (przynajmniej dla mnie). Kluczowe jest to, że każda nuta i ton, na jakie
się tu natkniemy, są na wskroś popaprane, przesiąknięte mrokiem i potrafią
przeorać beret tak, że lepiej nie trzeba. Przelewają się tu więc nad nami
skondensowane, miazmatyczne fale chorych pływów, wgniatają w podłoże
post-nuklearne, niepokojące nawałnice przesterowanych tekstur opartych na
industrialnych szumach i trzaskach, oraz
powlekają wszystkich razem i każdego z osobna smoliste plamy dźwiękowe
znajdujące się jakby poza czasem i materią, że nie wspomnę o złowróżbnych
inwokacjach o rytualnym charakterze. Twórca tej płyty nie używa tu jednak wg
mnie żadnego schematu. Instynktownie dobiera odpowiednie składniki, miesza je,
odwraca, przepuszcza przez filtr swoich muzycznych wizji i mieli po swojemu, a
robi to zdecydowanie w oldschool’owym stylu, co mnie osobiście podoba się
niezmiernie. Dlatego też w twórczości Xanctux słyszę (lub tak mi się wydaje, że
słyszę) miażdżące struktury Brighter Death Now, bluźniercze wibracje MZ412,
przerażający, przepełniony grozą feeling godny wczesnych produkcji In Slaughter
Natives, czy też lepką ciemność, jaka zalegała na płytach Lustmord. Myślę
zresztą, że każdy usłyszy tu nieco inne inspiracje, a moje typy są jeno pewnego
rodzaju drogowskazem, który nieco przybliży Wam drogę, którą podąża ten byt pławiący
się w mrocznych materiach. O w mordę jeża, ja pierdolę! Popłynąłem
z tą muzą bardzo konkretnie i wcale nie zamierzam tego ukrywać, zresztą, jeżeli
ktoś nosi w sobie jakikolwiek pierwiastek ciemności, to innej kurwa opcji nie
widzę. Muzyka Xanctux ma jeszcze jedną zaletę. Oddziela mężczyzn od chłopców i
ufam, że wiecie, o co mi chodzi. Ja w każdym razie podpisuję się pod nią
wszystkimi czterema kopytami.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz