„Blood Red Tentacle”
Redefining Darkness Records 2022
Archaic Death
Metal – tak swą muzykę określają panowie z Disfuneral. W notce promocyjnej
dołączonej do ich pierwszego pełnego albumu twierdzą ponadto, że „nie ma tu nic
nowego do odkrycia”. Cóż, jeżeli chodzi o pierwsze stwierdzenie, to nie mogę
się z nim zgodzić, gdyż muzyka zespołu nie jest absolutnie archaiczna, natomiast
teza druga jest jak najbardziej zgodna z prawdą, bowiem „Blood Red Tentacle”
nie jest płytą, na której można usłyszeć coś nowego. Krążek ten wypełnia
tradycyjny Metal Śmierci starej szkoły pełnymi garściami czerpiący ze
skandynawskiej spuścizny. Chłopaki namiętnie maltretują pedał HM-2, więc riffy
mają ziarnisty szlif i chropowate krawędzie, a partie solowe przechodzą przez
mięso aż do kości. Sekcja rytmiczna równie klasycznie podchodzi do sprawy, więc
beczki biją mocno i soczyście, często galopując w rytmie D-Beat, a tłusty bas
wykręca jelita aż miło. Wokalnie natomiast spotykają się tu wczesny L.G. Petrov
podrasowany nieco stylizacją à la
Chuck Schuldiner. Jazda jest tu konkretna, bo chłopaki w tańcu się nie
pierdolą, a że poginają żwawo, z sercem i z przytupem, to też odsłuch tego
materiału jest zdecydowanie przyjemnym doświadczeniem. Oczywiście zalatuje to
wszystko klasycznymi już dziś albumami Entombed, Dismember, czy Grave, a i
szczyptę ropiejących wibracji rodem z twórczości Autopsy, czy wczesnego Deathtakże
można tu wyczuć. Nic w tym jednak złego. Uważam, że czerpać wzorce od
najlepszych to żaden wstyd, tym bardziej że Disfuneral trzyma odpowiednio
wysoki poziom i dodaje zarazem do owych inspiracji swój własny stempel. Brzmienie
tej płytki, to także, co zrozumiałe hołd dla Death Metalu (głównie szwedzkiego)
z lat 90-tych. Jest potężne, mięsiste, odpowiednio brutalne i posiada
charakterystyczny, ohydny majestat, ale skoro za miks i mastering odpowiada
Robert Pehrsson (wioślarz i gardło Death Breath, jakby ktoś nie wiedział), no to
lipy w tym temacie być nie może. „Blood Red Tentacle” nie jest absolutnie płytą
błyskotliwą, ale album ten udowodnił jedną rzecz. Francuzi, w przeciwieństwie
do bardzo wielu zwykłych klonów, przyjmujących tylko estetykę tamtych czasów przede
wszystkim potrafili napisać dobre utwory, które dopiero później otrzymały
odpowiedni sznyt i ostateczny wygląd. Krążek naprawdę do rzeczy, który ma do
zaoferowania znacznie więcej, niż tylko zwykłą nostalgię za minionymi latami.
Ja to kupuję.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz