SLOWTORCH
„The Machine Has Failed”
Electric
Valley Records 2022
Jeżeli
ktoś z Was na określenie Stoner Metal dostaje niekontrolowanego szczękościsku,
sierść jeży mu się na czterech literach, a w ekstremalnych przypadkach
doświadcza rozluźnienia zwieraczy, ten
może przestać czytać tę recenzję i oszczędzić sobie traumatycznych przeżyć. Nie
będę sprawdzał, ilu po tym wstępie dało sobie siana. Ci, którzy jednak
pozostali domyślają się już zapewne, że właśnie w takich klimatach pogrywa włoski
Slowtorch. Zainspirowani dystopijnymi powieściami science fiction z początku XX
wieku panowie z południowego Tyrolu na swym tegorocznym, drugim w dyskografii
albumie zastanawiają się nad mroczną przyszłością ludzkości, która wg nich
nadciąga nieuchronnie. Można się z ich przemyśleniami zgadzać lub nie, ale
jedno nie ulega wątpliwości. Ci kolesie wiedzą, jak robić dobry Stoner (a
przynajmniej tak mi się wydaje, gdyż w te rejony muzyczne zapuszczam się raczej
okazjonalnie). „The Machine…” wypełniona jest zadziornymi, chwytliwymi,
ciężkimi utworami, które opierają się na masywnych bębnach, pulsujących liniach
zwalistego basu, zapiaszczonych, napędzających ten interes, zwartych riffach i mocnych,
charyzmatycznych wokalizach. Groove jest tu naprawdę konkretny, ale zarazem
napotkamy na tej płytce dużo dobrych melodii i haczyków, dzięki którym muzyka
makaroniarzy skutecznie zaczepia się o korę mózgową. Niewątpliwie pomaga w tym
również aura zakwaszonej z lekka psychodeli, która unosi się nad tymi dźwiękami,
wzmacniając ich hipnotyzujące właściwości. Nade wszystko jednak album ten pełen
jest rasowego, kopiącego pośladki, klasycznego, dynamicznego Heavy Rocka i to
zdecydowanym ruchem prawicy największa jego siła. Duch Black Sabbath jest tu
oczywiście wszechobecny, czego zresztą można się było spodziewać. „Maszyna…”
posiada jednak także charakterystyczne, nasycone pustynnym pyłem wibracje,
które fanom twórczości Corrosion of Conformity, Down, Orange Goblin, czy Black
Label Society przypasują niczym pielgrzymowi wygodne sandały. Nie sądziłem, że
aż tak wejdzie mi ten album. Potwierdza to starą prawdę, że muzyka dzieli się
wyłącznie na dobrą i złą (w sensie chujową), a każde inne podziały, to tylko
sztucznie tworzone szufladki. Naprawdę dobre granie. Warto sprawdzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz