poniedziałek, 14 listopada 2022

Recenzja Blodhemn „Sverger Hemn”

 

Blodhemn

„Sverger Hemn”

Dark Essence Rec. 2022

Nazwa Blodhemn dość głęboko zapadła mi w pamięć za sprawą wydanego trzy lata temu „Mot Ein Evig Ruin”. Oczywiście nadrobiłem zaraz potem zaległości i zapoznałem się z wcześniejszymi wydawnictwami zespołu, co skutkowało prostą konstatacją, iż jest to jeden z tych tworów, które z materiału na materiał się rozwijają i stają coraz ciekawsze. Nic dziwnego, iż na „Sverger Hemn” ostrzyłem sobie zęby od jakiegoś czasu. I nie rozczarowałem się. Nowa propozycja Norwega to czterdzieści minut black metalu, dość sowicie okraszonego klasyką heavy i thrash metalową, nie odkrywającego w zasadzie niczego nowego, lecz uparcia podążającego wyznaczona lata temu ścieżką. Przede wszystkim najsilniejszym punktem tych utworów jest riffowanie. Myliłby się, kto od razu założy, że chodzi o typowe dla drugiej fali tremolo. Invisus, owszem, nie broni się przed skandynawskim sznytem rękoma i nogami, jednak więcej u niego pomysłów jeszcze z epoki fali pierwszej. Z tym, że ubranej w bardzo zimowe szaty. Kompozycje zawarte na „Sverger Hemn” to mocno uzależniająca mieszanka melodii, ostrych akordów ale także fragmentów nastrojowych, jak choćby w „Farvel Feioey”, gdzie przez chwilę miałem wrażenie jakby ktoś mocno wymieszał wikiński Bathory z naszą rodzimą Furią. W zdecydowanej jednak większości Blodhemn pędzi przed siebie w raczej żwawszym tempie, co rusz zarzucając motywem, który jak już wpadnie w ucho, to za cholerę nie można się go z głowy pozbyć. Żeby podać pierwszy z brzegu przykład – Velg Din Gift”. Numer otwierany krótkim samplem, po którym wjeżdża taki riff, że dynia sama się macha. Potem mamy drobny dysonans, świetną solówkę, mocno thrashowe wejście… A do tego wszystkiego naprawdę lodowaty wokal, w niektórych tylko momentach przechodzący w czysty śpiew, a raczej krzyk. Na koniec z kolei otrzymujemy niemal dziesięciominutowy, najbardziej klimatyczny i leśny numer na płycie, w którym pięknie w tle bulgocze bas. Nie przykładajcie jednak zbyt wielkiej uwagi do przytoczonych przeze mnie tytułów, gdyż cały album jest bardzo równy i ciężko chwalić wyłącznie jego wyrywki. Słychać, że Blodhemn nadal pomalutku prze naprzód, rozwija i udoskonala swoje aranżacje, a z nowym materiałem mocno puka do drzwi ekstraligi gatunku. Zdecydowanie warto się z „Sverger Hemn” zapoznać. Gwarantuję, że nie odejdziecie od tej płyty po jednym odsłuchu.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz