piątek, 18 listopada 2022

Recenzja DEHISCENCE „Colony”

 

DEHISCENCE

„Colony” EP

Chaos Records (2022)

 


Dobrego grindu nigdy za wiele, a pochodzące z Portland w Oregonie trio Dehiscence właśnie rzuca nam przed uszy ochłap w postaci niespełna 17-minutowej Epki „Colony”. Osiem wałków tu zawartych cudownie wali w łeb niczym stutonowy młot i napierdala po żebrach Stallone Lundgrena w „Rocky IV”. Panowie wykonują swój deathgrind z niesamowita dbałością i poszanowaniem tradycji, bo obok skojarzeń z bardziej aktualnymi tuzami jak Caustic Wound nietrudno jest się doszukać tu wpływów Napalm Death, a przede wszystkim Terrorizer. „Colony” oczywiście niczego nowego nie przynosi, żadnych ścieżek nie przeciera ani nie toruje, ale trudno nie kochać tak brawurowo i energicznie zagranej sieczki. Ten rok uraczył nas kilkoma godnymi uwagi wydawnictwami w tym nurcie, ale uważam, że premierowy minialbum Oregończyków to ścisły to takiego grania w ostatnim czasie. Konkret goni konkret, bez eksperymentów, bez miziania się, bez pierdolenia o Szopenie i wspomagania się jakimiś lamerskimi samplami z horrorów. Jak dla mnie totalnie zajebisty materiał, który rozbudza apetyt na kolejne wydawnictwa Dehiscence. Jak ktoś ma ochotę w przerwie na lunch posłuchać mięsistego i zwięzłego grindu ten niech śmiało sięga po „Colony”.

Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz