czwartek, 24 listopada 2022

Recenzja Snøgg „Meltdown”

 

Snøgg

„Meltdown”

Terraformer Research Facilities 2022

Dla niezorientowanych Snøgg jest dwuosobowym projektem, który powstał w Słowenii. Od momentu narodzin w 2013 roku wydał on kilka epek oraz trzy albumy, a obecnie powraca ze swoją czwartą długogrającą propozycją. Duet ten para się eksperymentalną muzyką, w której odnaleźć można wiele elementów właściwych dla dark ambientu, noisu czy też black metalu. W przypadku „Meltdown” nie jest inaczej, ale tym razem wyżej wymieniony tytuł, zawiera remiksy sześciu kawałków, które pojawiły się na poprzednich wydawnictwach Słoweńców. Odpowiedzialny za nie jest s0n667, a jest on w istocie osobistym przedsięwzięciem jednego z członków Snøgg. Materiał ten dostępny jest od 18 listopada na platformach streamingowych i dzięki Terraformer Research Facilities również na kasecie. Każdy z utworów zatytułowany jest nazwą krain geograficznych ziemi, które są pokryte lodem i śniegiem, a klimat oraz krajobraz na każdej z nich jest surowy i bezwzględny jak muzyka kreowana przez Mørke i Ulv’a. Tempo występujących tutaj dźwięków jest średnie, choć niekiedy nierzeczywiste riffy gitarowe przeradzają się w toporne kanonady, zahaczające o totalny noise. W swej delikatniejszej formie przypominać mogą dysonansowe i dronowe zabiegi. Niemniej jednak w każdym z przypadków mamy do czynienia z maniakalnym wręcz atakiem na nasze zmysły. Poza wspomnianymi gwałtownymi momentami twórcy wplatają w swoje kompozycje również nastrojowe pasaże, które swym wydźwiękiem przypominać mogą charakterystyczne dla przedstawionych tu regionów naszego globu melodie. Wystarczy trochę użyć wyobraźni, aby przenieść się do „Patagonii”, na „Siberię” czy też „Antarcticę”. Zawarte w kawałkach tonacje idealnie wpasowują się w te obszary, kreśląc w głowach odbiorców pejzaże obsypane białym puchem, które w gruncie rzeczy nic przyjemnego w sobie nie mają, bo piękne widoki niosą ze sobą tylko śmierć dla mniej wytrwałych i tacy właśnie „Meltdown” nie zniosą. Snøgg zapodał ciekawą muzę, która jawić się może jako ekstremalny odpowiednik konceptu, stworzonego przez Norwega Geir’a Jenssen’a, szerzej znanego pod nazwą Biosphere. Fanom dziwnych, ale też klimatycznych i zimnych kreacji serdecznie polecam.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz