środa, 9 listopada 2022

Recenzja PIRKAN „Holy Amnesia”

 

PIRKAN

„Holy Amnesia”

Sun & Moon Records 2022

Muzyka zawarta na drugim krążku węgierskiego Pirkan to dźwięki przeznaczone raczej dla wąskiego, wręcz eklektycznego grona słuchaczy przemierzających bezbrzeżne oceany muzyki zwanej eksperymentalną. „Święta Amnezja”, którą staram się Wam tu przybliżyć to właśnie album, który niczym dobry pieróg nadziany jest takimi nieoczywistymi, często popapranymi formami dźwiękowej materii. I trzeba przyznać, że dzieje się tu sporo, gdyż zespół korzysta z wielu źródeł inspiracji i czerpie z nich odważnie pełnymi garściami. Usłyszymy tu zatem sporo muzyki etnicznej, wykorzystującej plemienne rytmy i elementy zakorzenione głęboko w ludowej obrzędowości, które nadają tej muzyce pewien charakterystyczny, niekiedy wręcz delikatnie rytualny posmak przypominający ofiarną atmosferę panującą w świątyniach Dalekiego Wschodu. Sporo tu także odniesień do szeroko pojętego grania psychodelicznego w różnych odcieniach, począwszy od wwiercających się w skronie, świdrujących masę szarą w mózgu elektronicznych tekstur, tworzonych na syntezatorach analogowych przepuszczonych przez cyfrowe generatory dźwięku, po ciężkie, smoliste, miażdżące sekcje dronów, czy obecne w tle, wpływające niekiedy na podświadomość, ambientowe rezonanse, lub zainfekowane chorobą psychiczną pogłosy, szumiące dźwięki i ledwie słyszalne echa rodem z przybytku penitencjarnego o charakterze zamkniętym, czy też zakładu pogrzebowego. Całości dopełniają niepokojące dzwonki, szepty, flet, oraz bas lawirujący pomiędzy złowrogim dudnieniem, a nieco bardziej subtelnymi tonami. Oczywiście pojawiają się tu także różnorakie instrumenty akustyczne, lecz nie odgrywają one znaczącej roli, pełniąc jedynie funkcje zdobnych akcesoriów, więc nie będę się nad nimi spuszczał. Za to medytacyjne wokale, którym towarzyszy zapętlona sekcja rytmiczna, czy obecne tu elementy gardłowej muzyki mongolskich stepów naprawdę robią robotę i sprawiają, że niekiedy z głuchym trzaskiem opada kopara. Dosyć wymagająca to jednak płyta i nie da się jej łyknąć tak od razu, niczym maminej owsianki, gdyż dźwięki płyną tu wielowarstwowo. Trzeba dosyć mocno zaangażować się w jej treść i niemal siłą wgryźć się w środek myśli przewodniej, aby zawarta tu muzyka w pełni przemówiła do świadomości słuchacza. Czy warto to uczynić? Moim zdaniem tak, choć w gruncie rzeczy każdy musi sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jedno jest pewne. Każdy, kto się na to zdecyduje, musi być świadomy, że „Holy Amnesia” to płyta daleka od tanich form ekspresji, czy zwykłego, w chuj prostackiego efekciarstwa. Ten transowy, szmanistyczny wręcz krążek jest prawdziwy, szczery niemal do bólu i doskonale nadaje się do medytacji, czy astralnych podróży. Tak więc wszyscy żywo zainteresowani sceną Ambient/Drone/Psychodelic powinni zainteresować się dwójeczką Pirkan (o ile oczywiście jeszcze tego nie uczynili). Reszta w zasadzie bez żalu i wyrzutów sumienia może sobie odpuścić.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz