środa, 23 listopada 2022

Recenzja Deathreat „Zero Trust”

 

Deathreat

„Zero Trust”

Deformeating Prod. 2017

Ten materiał liczy sobie co prawda już pięć, ale mam taką zasadę, że jak ktoś mnie częstuje płytką, to materiał zawsze opiszę, czy mi się podoba, czy nie. W tym przypadku akurat jest to opcja pierwsza. Może dlatego, że cham jestem, to i prostą i chamską muzyką się bawię. Do takich należy te szesnaście minut „Zero Trust”. Co my tu mamy… Do kotła wrzucono przede wszystkim dużo punka, trochę hardcore’a, i odpowiednio doprawiono thrashową, a nawet death’ową przyprawą. Największą zaletą tej muzyki jest skoczność i rytmika. Kompozycje są krótkie i konkretne, oparte na niezbyt skomplikowanych strukturach, jednocześnie mocno chwytliwe i bujające.  Brzmienie mamy solidnie przybrudzone, na tej samej zasadzie co sama muzyka i wyśpiewywane mocno wkurwionym głosem teksty zrobione na zasadzie „Fuck off and die!”. Panowie ze światłem się nie ścigają, ale grają raczej po mocnej czarnej niż na prozaku. Może niezbyt to wszystko odkrywcze, ale zagrane tak, że kop lądujący na dupsku słuchacza jest zasadniczo odczuwalny. Słychać, że chłopaki nagrali materiał nieco spontanicznie, ale wyszedł im naprawdę niezły crossoverek, którego słucha się z zaciśniętą w górze pięścią. Jeśli lubicie D.R.I. , S.O.D. , Disharge czy kanadyjski Slaughter, to sprawdźcie sobie „Zero Trust”. Długo wam nie zejdzie, a nóż się spodoba. U mnie nóżka chodzi. Dodam może jeszcze na koniec, że zespół kontynuuje obecnie twórczość pod nazwą Distrüster, którego to debiut ukazał się właśnie nakładem Ossuary Records, a którego recenzję mogliście przeczytać kilka tygodni temu. Solidna rzecz.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz