CTPAXOP
„Wolfborn:
In The Land Of The Fallen”
Zły
Demiurg 2021
Strahor
to kolejny serbski band, który został wzięty na warsztat przez jedną z naszych rodzimych
wytwórni. Projekt ten, za którym stoi jedna osoba, powstał w 2017 roku, a jego
zeszłoroczny już drugi album, dostępny jak na razie tylko w wersji digital,
przybliży nam Zły Demiurg. Najnowsza produkcja pana, który przybrał imię Volkh
to siedem numerów dość melodyjnego black metalu, gdzie mieszają się szwedzkie
wpływy wraz z tymi cieplejszymi, bo greckimi. Poprzednie wydawnictwo nosiło w
sobie sporo znamion wersji „pagan”, lecz Serb chyba odszedł delikatnie od tego
typu muzykowania w stronę słoneczniejszych rejonów Europy.Co prawda pewne
wpływy kraju, w którym się urodził są wyczuwalne, ale w porównaniu z wyraźną
skocznością i folkowymi melodiami „Koledo”, obecny album nie ma dużo wspólnego.
Tym razem muzyk skoncentrował się na atmosferze typowej dla drugiej fali black
metalu, ale tej zrodzonej na Półwyspie Bałkańskim. Gitary o surowym i
delikatnie chłodnym brzmieniu kreślą tutaj riffy w zmiennych tempach.
Poszczególne akordy i tremolo łudząco przypominają te znane z początku lat
dziewięćdziesiątych, kiedy Grecy nagle zaczęli pitolić swoje melodyjki. Na
szczęście nie są one do końca dominujące. Od czasu do czasu w poszczególne
utwory wkradają się bardziej zadzierżyste tony, z których niestety po czasie
zaczynają wypływać skandynawskie przygrywki i wtedy szczęście moje mija.
Ogólnie rzecz biorąc to nie jest aż tak źle, bo zdarzają się lepsze momenty. Na
uwagę może zasługiwać dość stanowczy początek „My Last Breath”, symfoniczne tło
następnego „Wolfborn” czy szybkie i czupurne tempo dwóch ostatnich, czyli
„Forgotten Glory” i „Among Nightmares”. Grecką szkołę można kochać lub nie, ale
plusem jest to, że Volkh komponując ten materiał się postarał. Wyraźna jest
różnorodność riffów jak i melodii. Słuchając tego albumu nudzić się nie można,
ponieważ nie znajdziemy tutaj żadnych powtórzeń. Poszczególne kawałki różnią
się od siebie i proponują coś innego, a fantastyczny wokal odwraca nieco uwagę
od niezbyt wygodnych naleciałości. Nie wiem tylko czy połączenie szwedzkiego
fermentowanego śledzia z gyrosem, tzatzykami i serbską pljeskavicą może się powieść.
Bardziej odporni pewnie przetrawią. Zazdroszczę, bo ja mam mdłości.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz