niedziela, 20 listopada 2022

Recenzja PURPLE DAWN „Peace & Doom Session Vol. II”

 

PURPLE DAWN

„Peace & Doom Session Vol. II”

Electric Valley Records 2022

 

Ponownie zaglądamy w gościnne progi Electric Valley Records, a przyczynkiem do tej wizyty jest pierwszy pełniak niemieckiego Purple Dawn. Wszem i wobec wiadomo, że ten włoski label ponad wszystko ukochał klasyczne, ciężkie dźwięki i takie też, co dziwić nie powinno, znalazły się także i na jedyneczce Purpurowego Świtu. Trio z Kolonii rzeźbi bowiem w tradycyjnym Stoner/Doom Metalu i trzeba przyznać, że robi to naprawdę dobrze. Wszystko oczywiście zakorzenione jest w nieśmiertelnych kanonach gatunku, czyli beczki są zwaliste i tłuste, bas gruby i soczysty, riffy masywne, zwarte i gęste, solówki obfite i kompetentne, a wokale głębokie i dynamiczne. Nad całością unosi się wyśmienity, niewąsko zakwaszony, psychodeliczny feeling, jednak przebijają z tej muzy także wyraźne, okultystyczne opary mroku. W dźwiękach tych obecny jest duch Black Sabbath, Pentagram, czy Trouble, ale jednocześnie wpływy te nie zamykają tego albumu w ciasnych, gatunkowych ramach. Dużo w tych dźwiękach przestrzeni i zaskakująco zaraźliwych, elektryzujących momentów zbudowanych przez wijące się okazale, pokaźne linie melodyczne i konkretny groove. Doskonałym na to przykładem może być choćby „The Moon Song”, przy którym naprawdę trudno nie zarzucić grzywą. Swoje robią także umiejętnie, a co najważniejsze, gustownie użyte elementy Progresywnego Rocka z lat 70-tych, oraz wyraźnie słyszalne zamiłowanie do wyluzowanego Bluesa. Dzięki temu album ten zabiera słuchacza w mocno surrealistyczną, dziwną podróż poprzez cienie przeszłości, napędzane szumem rozgrzewających się wzmacniaczy lampowych. W każdym z siedmiu znajdujących się tu wałków odnajdujemy zarówno dotyk bogów Heavy/Doom/Stoner Metalu, jak i pewne części poszczególnych rozdziałów ewangelii napisanych przez ich współczesnych apostołów. Nie mam wątpliwości, że tym krążkiem zespół dopisał kolejną część następnego rozdziału owej ewangelii. Lubię raz na jakiś czas popłynąć w takie klimaty (wszak wychowanym jest na klasyce), więc płytka ta sprawiła mi sporo niekłamanej przyjemności. Myślę, że z kolejnym materiałem Purple Dawn także będzie mi po drodze, więc z całą pewnością sprawdzę go, gdy tylko się on zmaterializuje. Dla maniaków ciężkiego, klasycznego szarpania strun pozycja obowiązkowa.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz