Mordhell
„Satanic
Wombs”
Fallen
Temple 2022
Czy w ogóle trzeba posłuchać „Satanic Wombs”, by
dowiedzieć się, co to wydawnictwo zawiera? Przecież już sama okładka, której
stworzenie zajęło autorowi zapewne kilka minut, mówi wszystko. A jak komuś
mało, to niech sobie zajrzy do „książeczki”, dokładnie na druga stronę i
zastosuje się do tego, co tam ujrzy. Mordhell serwuje dziś kolejną dawkę black
metalu z gatunku prymitywnych i mocno skażonych nordycką drugą falą. Co jak co,
ale panowie we wczesne blackmetalowe Darkthrony umiom jak mało kto. Mikstura
garażowego bzyczenia, dość sowicie doprawionego punkowym sznytem, okraszona
prostackim, odpychającym brzmieniem, jednocześnie pełna chwytliwych akordów i
cholernie szorstkich wokali – to prosty, banalny wręcz przepis na prawdziwy
czarci metal. Że oryginalności w tym tyle co kot napłakał? Koło pędzla mi to
lata. Odkąd wspomniany Darkthrone powędrował w swoje heavymetalowe knieje,
zdecydowanie bardziej lubię posłuchać właśnie takich imitatorów niż oryginału.
Tym bardziej, że imitacja imitacją, ale jeśli jest zrobiona z takim ser duchem
jak w przypadku Mordhell, to mi do szczęścia więcej nie trzeba. Chociaż wróć…
Owszem, trzeba. Bo co to ma do cholery być, tylko dziesięć minut autorskiej
muzyki? No troszkę, kurwa, mało! Pozostałą część „Satanic Wombs” stanowią trzy
covery – „The Rite of Darkness” Bathory, „Det Svarter Na” Darkthrone oraz,
chyba najbardziej zaskakujący, „Tomhet” Burzum. Mimo wszystko jednak… Czy muszę
ten krążek polecać? Wolne żarty. Nowych fanów te nagrania zespołowi na pewno
nie przysporzą. Starzy będą zachwyceni. Zatem każdy z was już doskonale wie, co z tym
fantem zrobić. Albo olejecie „Satanic Wombs” ciepłym moczem, albo natychmiast
wyślecie wydawcy pinionszki za swoją kopię. True Black Metal Cult Eternal!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz