„Deathmass of the
Gravedancer” (Re-Issue)
Old
Temple 2022
No
to żeśmy się kurwa doczekali! Czego? Ano oczywiście wznowienia kolejnej płyty
bluźnierców z Throneum. Tym razem wybór padł na czwarty album tej hordy, a
odpowiedzialny za ten bezbożny czyn jest nie kto inny, tylko Eryk z Old Temple.
Myślę, że wielu maniaków powinno za to w ramach dziękczynienia co najmniej
obmyć i ucałować mu stopy. Powinni to zrobić zwłaszcza ci, którzy jakiś czas
temu zbudowali już zespołowi ołtarzyk z czarnymi świecami po bokach, a jeszcze
z różnych przyczyn nie mają „Deathmass of the Gravedancer” w swej kolekcji i
oczywiście ci, którzy dopiero powoli poznają twórczość grupy ze Śląska, gdyż
będą mieli okazję dołożyć kolejną cegiełkę, która pomoże wznieść świątynię ku
ich czci. No i najchętniej tu zakończyłbym już tę recenzję, ale z racji tego,
że być może będą ją także czytali nieco młodsi adepci, którzy prawdopodobnie
dopiero co zaczynają zgłębiać tajniki szaleństwa, odniosę się także w kilku
słowach do muzyki zawartej na tym albumie, choć znam ją już niemal na pamięć.
Tak więc moi drodzy parafianie, jak to bywa w przypadku Throneum, napotkamy na
tym albumie dźwięki na wskroś bluźniercze i obrazoburcze, na które bez dwóch
zdań przychylnym okiem (nawet kakaowym) spogląda sam Szatan, że o Jego
legionach już nie wspomnę. Każda sekunda tej muzy sławi Diabła przy pomocy
miażdżących, robiących straszliwą rozpierduchę bębnów, grubego, chropowatego
basu, smolistych riffów o konsystencji wrzącego mazutu i wokalach tak bluźnierczych,
że większość boskich sług słysząc je, moczy się ze strachu. Wykurw ma zaiste ta
płytka niesamowity, a ja przy okazji ponownego jej wydania ponownie sobie o tym
przypomniałem, za co przy tej okazji składam także Erykowi piekielne dzięki.
Żeby nie pierdolić bez sensu i nie popadać zarazem w demagogię, powiem tak: nie
wyobrażam sobie, aby każdy, kto mieni się maniakalnym wyznawcą pierwotnego,
surowego Death Metalu nie posiadał w swojej kolekcji tej płytki. Koniec,
kropka. Old Temple lipy nigdy nie odpierdala, wiec i tym razem stanęła na
wysokości zadania i ten plugawy ze wszech miar materiał wydała w kilku
wariantach. Tak więc będzie to klasyczna wersja cd z odświeżoną szatą
graficzną, limitowany do 66 kopii cd z naszywką i naklejką, Mc w dwóch kolorach
(pomarańczowej i niebieskiej). Nie zabraknie także wersji digital dla komputerowych
maniaków, którzy jakiekolwiek fizyczne nośniki uważają za relikty przeszłości.
Oczywiście każdy, kto będzie chciał się nieco odziać i zarazem dołączyć do oddanych wyznawców Throneum będzie miał
okazję to uczynić, gdyż Eryk zadbał też i o ten aspekt produkując koszulki w kilku barwach. Cóż więc
pozostaje? Nic, tylko ku chwale Rogatego zamawiać, kupować, grosza nie żałować.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz