SUKKHU
„Labyrinths”
Nigredo
Productions 2022
Sukkhu
to horda, która trzy lata temu narodziła się w mrocznych zaułkach czeskiej
Pragi. Dwa lata pracowali nad wizją swej muzyki, szlifując przy tym
umiejętności i po owym czasie, gdy wszystko się wykrystalizowało, zespół puścił
w eter dwa materiały, singiel „Purify by Fire” i niespełna miesiąc później
„Labyrinths”, będący już pierwszym ich, pełnym albumem. Oba tematy egzystowały
początkowo wyłącznie w formie digital, jednak „Labirynty” na tyle spodobały się
radzie nadzorczej Nigredo Productions, że ta wydała odpowiednie zarządzenie,
aby rzeczona produkcja przybrała formę bardziej namacalną i tak oto narodził
się gustowny digi-pack wydany w limitowanej ilości 300 kopii. No to teraz
trochę o muzyce. Krążek ten wypełnia fachowy, tradycyjny Black Metal w swej
klimatycznej postaci odwołujący się bardzo często do klasycznych już dziś
produkcji z lat 90-tych. Dupy może ta płytka nie urywa, ale rzetelne to granie,
które z pewnością znajdzie swych zwolenników pośród maniakalnych wyznawców
czerni. Beczki nie szaleją jakoś specjalnie, ale mają odpowiedni ciężar i
utrzymują równe tempo, co niewątpliwie pomaga budować atmosferę tego krążka. Wydatnie
wspomaga je bas nadający tej produkcji odpowiedniej głębi i siły wyrazu. Siarczyste,
zimne riffy, mimo że sporo w nich melodyjnych akcentów potrafią solidnie
przeczołgać słuchacza, ale przede wszystkim bardzo dobrze budują klimat tego
albumu (mam zresztą wrażenie, że w założeniach taki był ich nadrzędny cel), a ten
przepełniony jest mrokiem, melancholią i okultystycznymi wibracjami. Partie
solowe są staranne i dopracowane, ale zupełnie niepotrzebnie moim zdaniem
zaglądają do Heavy Metalowego ogródka, gdyż to uszczupla pokłady ciemności
spowijające owe „Labirynty”. Warstwę instrumentalną uzupełniają rasowe,
szorstkie, ponure wokale (z wyjątkiem tych całkowicie zbędnych pseudooperowych
wykwitów w ostatnim wałku) pani Morgause, które idealnie wpisują się w muzyczny
przekaz Sukkhu, podkreślając zarazem z lekka mistyczny feeling konsekwentnie
budowany przez czeskich muzyków. Chwilami, właśnie z racji wokali, choć nie
tylko, twórczość tego trio kojarzy mi się trochę z tym, co można było usłyszeć
na produkcjach Darkened Nocturn Slaughtercult (tyle że Darkened Nocturn Slaughtercult
moim skromnym zdaniem robili to o całe piekło lepiej i zdecydowanie silniej do
mnie przemawiali). Przyjemny w obejściu to materiał, można w jego towarzystwie
odbyć krótką wycieczkę po ciemnej stronie mocy, lecz żadnego, potężnego demona z
piekła rodem tam nie spotkamy. Tak więc podsumowując krótko: jak dla mnie
granie kompetentne, ale o upapraniu gaci nie ma mowy. Wszyscy jednak niepoprawnie
zakochani w Black Metalu zapewne łykną jedynkę Sukkhu łapczywie, niczym miejskie gołębie to, co spadnie im w okolicach
dzioba.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz