Vampyric
Tyrant
„Zorn Und Hass”
Purity Through Fire 2022
No
i mamy kolejnych młodych twórców spod znaku raw black metal. Tym razem jest to
niemiecki Vampyric Tyrant, który pojawił się na tym świecie dwa lata temu. W
tym roku wydali już swoją debiutancką płytę „Schwarze Schwingen”, ale chyba im
się spodobało i postanowili na koniec roku dojebać jeszcze epką. Jak to w
przypadku kapel, obracających się wokół tematów wampirycznych, musi być
zajebiście, to tak właśnie jest w przypadku tego tercetu. „Zorn Und Has” to
niespełna dwadzieścia minut surowego black metalu, który w średnim tempie
usiłuje wszystko co żyje pokryć szronem jak również swym smutkiem zmusić nas do
samobójstwa. Tak, tak, zimne i ziarniste gitary, ledwo słyszalny bas i
wysunięta tym razem do przodu perka, której jednostajny łomot w stosunku do
równie monotonnych akordów ma się chwilami jak pięść do oka. W pierwszym wałku
„Vereinsamung” miarowe rytmy mieszają się z powracającym tremolo, którego
melodię wymyślił chyba gimnazjalista. Drugi tytułowy numer ma się trochę
lepiej. Co prawda znowu dostajemy hipnotyzujący riff, lecz dołączające do niego
tremolo nie razi głupiutką melodyjką. Jest za to nostalgiczne i przypomina
delikatnie stare czasy. Niestety trzeci utwór to smęty na gitarce. Tytuł jest właściwy,
bo to istne „Ein Traum” o tym, żeby jak najszybciej się on skończył. Po co on
się tu znalazł? Trzeba zapytać chłopaków z Vampyric Tyrant. Czwarty i ostatni
„Totschlag” jest niczym cios zadany mizerykordią. Całkiem ciekawy riff
przeplata się ze znów infantylną zagrywką, wspomaganą dyskretnie użytymi
klawiszami. Z całości wypływa prymitywizm, który nie zawsze musi być uważany za
minus. W pewien określony sposób też trzeba umieć zagrać, a przede wszystkim
umiejętnie skomponować. Nie wystarczy rzępolić jak na konkursie kapel w domu
kultury, mając po piętnaście lat. Szkoda bo brzmienie tutaj odpowiednie, a i
wokale niczego sobie. Długa droga jeszcze panowie Teutoni.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz