K.F.R.
„Pure Evil”
Necroeucharist
Prod. 2022
Nie ma co się łudzić, francuski, jednoosobowy
projekt, zarażający swoją obrzydliwością już od niemal dekady, to twórczość
spod znaku „kochaj albo rzuć”. Odpowiedzialny za niego Maxime Taccardi to
persona mogąca budzić w środowisku różne opinie, ale jedno trzeba chłopu oddać.
Robi swoje, z pełnym przekonaniem o słuszności dokonywanych wyborów,
konsekwentnie podążając prostą ścieżką do muzycznego piekła. Kolejnym krokiem w
dół jest najnowsze wydawnictwo, jakże adekwatnie w stosunku do zawartości zatytułowane.
Materiał ten ukazał się co prawda już rok temu, jednak biorąc pod uwagę
obowiązujące obecnie kolejki do tłoczni, jego winylowa wersja ujrzała światło
dzienne dosłownie chwile temu. Kto zna dotychczasową twórczość K.F.R. ten
rozczarowany nie będzie. Autor, stosując teoretycznie cały czas podobne środki,
uparcie podąża w kierunku zdecydowanie przeciwnym do mainstreamu. Muzyka
Francuza oparta jest na totalnej schizie, a jego spojrzenie na black metal,
jako tako, bazuje bardziej na horrorze i igraniu z psychika słuchacza niż
bezpośrednim podejściu do tematu w stylu choćby drugiej fali. Mnóstwo w tych
kompozycjach mrocznej elektroniki, sampli, krzyków, które autentycznie potrafią
przerażać, czy też wstawek kościelnych i rytualnych. Gitary są tu jedynie
dodatkiem, podobnie jak perkusja, ograniczająca się w zasadzie do schowanej
gdzieś w tle centrali. Poszczególne instrumenty chwilami mocno się mijają,
jakby grały same dla siebie, niejednokrotnie wywołując nastrój ogólnej
kakofonii. Można też odnieść wrażenie, że tak naprawdę nie jest to muzyka w
sensie stricte, a jedynie kumulacja dźwięków wyrażających prawdziwe zło. Stąd
też moje wcześniejsze stwierdzenie o trafności tytułu zbioru tych czarnych
piosenek. Nie jest to album do słuchania w towarzystwie. Jest to rzecz bardzo
intymna. Nie ma tu refrenów czy czegokolwiek chwytliwego. Tu tak na dobrą
sprawę nie ma nawet melodii. Są dźwięki i towarzyszące im monotonne,
zachrypnięte, mamroczące swoją mantrę wokale przy których można odejść od
zdrowych zmysłów. Sam fakt, iż Taccardi wyrzyguje swoje niezaprzeczalnie chore
wizje z dość dużą częstotliwością, może powodować obawy o jego stan psychiczny.
Ja jednak po raz kolejny podaję mu rękę i pozwalam prowadzić się przez jego
obłąkany świat. Bo wiem, że czaka tam na mnie On. Ten, który pluje bogu w
twarz.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz