NEGATIVE PLANE
„The Pact… „
Invictus Productions 2022
11
lat to jakby nie patrzeć w chuj czasu, a taka właśnie przerwa dzieli tegoroczną
płytkę Negative Plane od jej poprzedniczki. Dla jednych
zespołów taka długa odległość pomiędzy produkcjami bywa zbawienna, dla innych
wręcz odwrotnie. Wydaje mi się, że przypadku tego zespołu zza wielkiej kałuży wygrała opcja
numer jeden. „The Pact…” to bowiem płytka doskonała, a Negative Plane urósł w
mym prywatnym rankingu do miana jednego z najlepszych (o ile nie najlepszego) i
zarazem najoryginalniejszych zespołów Black Metalowych ze Stanów. Na swym
trzecim albumie długogrającym amerykański hord prezentuje unikalny styl, który
w finezyjny sposób łączy w sobie pierwszą i drugą falę czarciego szaleństwa z
całym wachlarzem wpływów Thrash, Speed, jak i Heavy Metalowych, oraz mglistymi,
psychodelicznymi oparami kwaśnego obłędu. Rezultatem jest krążek, który
zdecydowanie wykracza poza sztywne granice gatunku i pokazuje, że Diabeł
niejedno ma imię. „Pakt…” to płyta koncepcyjna z nadrzędną historią, gdzie
warstwa tekstowa nierozerwalnie związana jest z muzyką. Materiał ten, to
wyśmienity spektakl awangardowego (w pozytywnym tego słowa znaczeniu),
okultystycznego grania, złożony z siedmiu części o charakterystycznym
brzmieniu, gdzie surowe tony oplatane są odurzającymi poziomami pogłosu,
halucynogennymi przestrzeniami i zagęszczonymi fakturami poszczególnych,
rozwijających się misternie kompozycji. Przeszywające, często zniekształcone,
niezrównoważone riffy wirują tu w szalonym tańcu potępionych wraz z wyrazistym
basem, którego pulsujące złowieszczo linie tworzą ziarniste, paraliżujące,
przygniatające doły i zróżnicowanymi, nierzadko demonicznymi wokalizami o
narracyjnym formacie, które wygłaszane są niczym przeklęte kazania z trumiennej
ambony. Dziwne, popaprane struktury melodyczne poszczególnych utworów, oraz niesamowite,
gitarowe aranżacje sprawiają, że muzykę Negative Plane opisałbym jako połączenie
dźwięków charakterystycznych dla Ved Buens Ende i Nocturnus z okresu
„Thresholds”, doprawione brudem wczesnego Celtic Frost. Wiem, dla niektórych
zabrzmi to pretensjonalnie, inny odsądzą mnie od czci i wiary i stwierdzą, że
me słowa są bluźnierstwem, ale finezyjne, unikalne wykorzystanie techniki
wioślarskiej, parapetu, jak i mieszające z błotem, ciężko bijące beczki
skłaniają mnie właśnie do takich, a nie innych przemyśleń. Jakichkolwiek
porównań by nie użyć, nic nie zmieni faktu, że „The Pact…” to płytka, która
położyła mnie na łopatki. Bardzo mocno skłaniam się ku opinii, że to najlepszy
album Black Metalowy, jaki ukazał się Anno Bastardi 2022.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz