CRITICAL EXTRAVASATION
„Order of Decadence”
Redefining Darkness Records (2022)
Zauważyłem,
że mam problem z większością wydawnictw sygnowanych logiem wytwórni Redefining
Darkness. Łapie się na tym, że niemal każdy wypust z tej stajni oferuje granie,
które poniżej pewnego, solidnego poziomu nie schodzi, ale tez nie oferuje
raczej nic ponadto. I podobne mam z debiutem rosyjskiego Critical Extravasation
– na papierze ich techniczny thrash/death powinien być tym, co wzbudzi we mnie
emocje, w praktyce okazuje się być po prostu niezłym, rzemieślniczym tworem, o
którym szybko zapomnę. Od strony czysto technicznej niespecjalnie można się do
„Order Of Decadence” przyczepić – nienagannie techniczne riffy, perliste
solówki, instrumentalne smaczki tu i ówdzie, wszystko utrzymane w konwencji
późnego Death, ale zagrane z wyraźnie bardziej thrashowym sznytem. Można by
rzec, że debiut Malevolent Creation będzie tutaj górną granicą jeśli chodzi o
poziom ekstremy, przy czym moskiewska ekipa bardzo rzadko zbliża się do takiego
poziomu agresji i brutalności. I tutaj też chyba pojawia się problem z tym
materiałem. Ten technicznie sprawny i kompozycyjnie nienaganny zestaw piosenek
niczym specjalnym nie porywa. W moim odczuciu jest to granie wyprane z życia,
pozbawione nerwu, zrywu i dzikości, które metal powinny cechować. Trochę mi to
przypomina wyczyny naszego Sceptic, w którym słyszę podobne bolączki. Nic z tej
muzyki nie wynika, poza tym, że jest dobrze zagrana, a w zasadzie odegrana.
Pewne, jeśli ktoś lubuje się w czysto formalnym graniu i nie przeszkadza mu
brak oryginalności i własnej inwencji twórczej, ten z „Order Of Decadence”
będzie zadowolony. Dla pozostałych będzie to jednak kolejny, przeciętny,
podobny do tego i owego zespół, który w najlepszym wypadku skończy jako
„półkownik” w której kolejnej przebogatej kolekcji i zginie w odmętach
niepamięci pośród tysięcy lepszych płyt. Uważam, że słuchanie tej płyty jest
totalnie zbyteczne, bo trudno mi odnaleźć jakiś sensowny argument, którym
mógłbym zachęcić czytelników tej recenzji do tego, żeby po debiut Rosjan
sięgnąć. Ot, nieźle zagrane i tyle.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz