Hamvak
„Maelstrom of Abhorrent
Incantations”
Morbid Chapel 2022
Do chwili, kiedy to pan listonosz przyniósł mi
debiutancki album Hamvak, na temat tego jednoosobowego projektu nie wiedziałem
kompletnie nic. Niby chłop zań odpowiedzialny nagrał pięć lat temu demówkę,
poprzednio tworzył niemal dekadę pod nazwą Solus, maczał też paluchy w innych
przedsięwzięciach, ale wszystko to jakoś omijało mnie szerokim łukiem.
Specjalnych oczekiwań wobec Hamvak zatem nie miałem. Może to i lepiej, bo zaskoczenie
większe. Spotkanie z „Maelstorm of Abhorrent Incantations” można porównać do
przyjęcia śnieżnej kulki między oczy po wyjrzeniu przez okno. Znajdziemy tu
czterdzieści minut intensywnego death metalu inspirowanego zarówno oldskulem,
jak i młodszymi jego odmianami gruzowymi. Dosłownych odnośników można by z
nazwy wymieniać wiele, szkopuł jednak w tym, że za każdym razem kiedy słucham
tych nagrań, moje skojarzenia niekoniecznie do końca pokrywają się z
poprzednimi. A świadczy to chyba o tym, iż ów, jakby nie patrzeć na staż,
weteran sceny, ze starych i nieco już zużytych klocków zbudował coś własnego
pomysłu, co zdecydowanie nadaje się do zabawy. Muzyka Węgra zazwyczaj rozpędza
się do znacznych szybkości, niczym bolid, zwalniając jedynie na zakrętach.
Rdzeń „Maelstorm of Abhorrent Incantations” stanowi zatem frontalny atak.
Jednak nie jest to szarża na oślep, a wysoce taktycznie przemyślana kampania.
Sporo w tej burzy bardziej technicznych harmonii czy niebanalnych solówek.
Kilka też fragmentów bardzo rytmicznych, przy których nóżka sama chodzi.
Potężne jest brzmienie, w którym elementem charakterystycznym jawi się
wysunięty wyraźnie do przodu, szyjący całkiem niezłe wywijańce bas, oraz
dudniące, niczym ciężki karabin maszynowy, beczki. Masy dodaje też niski, nieco
bulgotliwy wokal, mogący przypominać śpiewaka z Vomitory. Nie ma na tej płycie
banałów, jest konkretny deathmetalowy wpierdol. Bez zbędnego słodzenia czy
niepotrzebnych dodatków. A co najważniejsze, Hamvak nie nudzi, a raczej rośnie
z każdą sesją. Dzięki czemu nie chce się ten płyty za szybko wyciągać z
odtwarzacza. Żaden maniak śmierć metalu nie powinien poczuć się tym debiutem
rozczarowany. Mi te dźwięki wchodzą bez popitki.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz