niedziela, 25 grudnia 2022

Recenzja Hamvak „Maelstrom of Abhorrent Incantations”

 

Hamvak

„Maelstrom of Abhorrent Incantations”

Morbid Chapel 2022

Do chwili, kiedy to pan listonosz przyniósł mi debiutancki album Hamvak, na temat tego jednoosobowego projektu nie wiedziałem kompletnie nic. Niby chłop zań odpowiedzialny nagrał pięć lat temu demówkę, poprzednio tworzył niemal dekadę pod nazwą Solus, maczał też paluchy w innych przedsięwzięciach, ale wszystko to jakoś omijało mnie szerokim łukiem. Specjalnych oczekiwań wobec Hamvak zatem nie miałem. Może to i lepiej, bo zaskoczenie większe. Spotkanie z „Maelstorm of Abhorrent Incantations” można porównać do przyjęcia śnieżnej kulki między oczy po wyjrzeniu przez okno. Znajdziemy tu czterdzieści minut intensywnego death metalu inspirowanego zarówno oldskulem, jak i młodszymi jego odmianami gruzowymi. Dosłownych odnośników można by z nazwy wymieniać wiele, szkopuł jednak w tym, że za każdym razem kiedy słucham tych nagrań, moje skojarzenia niekoniecznie do końca pokrywają się z poprzednimi. A świadczy to chyba o tym, iż ów, jakby nie patrzeć na staż, weteran sceny, ze starych i nieco już zużytych klocków zbudował coś własnego pomysłu, co zdecydowanie nadaje się do zabawy. Muzyka Węgra zazwyczaj rozpędza się do znacznych szybkości, niczym bolid, zwalniając jedynie na zakrętach. Rdzeń „Maelstorm of Abhorrent Incantations” stanowi zatem frontalny atak. Jednak nie jest to szarża na oślep, a wysoce taktycznie przemyślana kampania. Sporo w tej burzy bardziej technicznych harmonii czy niebanalnych solówek. Kilka też fragmentów bardzo rytmicznych, przy których nóżka sama chodzi. Potężne jest brzmienie, w którym elementem charakterystycznym jawi się wysunięty wyraźnie do przodu, szyjący całkiem niezłe wywijańce bas, oraz dudniące, niczym ciężki karabin maszynowy, beczki. Masy dodaje też niski, nieco bulgotliwy wokal, mogący przypominać śpiewaka z Vomitory. Nie ma na tej płycie banałów, jest konkretny deathmetalowy wpierdol. Bez zbędnego słodzenia czy niepotrzebnych dodatków. A co najważniejsze, Hamvak nie nudzi, a raczej rośnie z każdą sesją. Dzięki czemu nie chce się ten płyty za szybko wyciągać z odtwarzacza. Żaden maniak śmierć metalu nie powinien poczuć się tym debiutem rozczarowany. Mi te dźwięki wchodzą bez popitki.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz