„Unslayable”
Independent / True Cult Records 2022
Kurwa,
naprawdę ciekawie napierdala Szkocki Tyrannus na swym debiutanckim albumie
długogrającym. Ciekawie i wcale nie tak jednoznacznie, jak można by sądzić po
okładce tego krążka. Ujrzawszy ją, spodziewałem się surowego grania w stylu
Black/Death/Thrash głęboko zatopionego w dźwiękach z przełomu lat 80-tych i
90-tych. Otrzymałem tymczasem… surowy Black/Death/Thrash, którego korzenie
rzeczywiście sięgają tamtych lat, ale nie tylko. Fundamentem twórczości
Tyrannus jest bezkompromisowe, jadowite granie sprzed bez mała czterech dekad,
więc od chuja tu bezpardonowego, chwilami chamskiego napierdalania opartego o
dosyć proste bębny i barbarzyńsko szyjący bas. Nie brakuje także chropowatego,
ziejącego agresją riffowania, tnących jak brzytwa solówek, czy na wskroś
nikczemnych, okrutnych, warczących wokaliz. Do tego przecudnie
poniewierającego, na wskroś tradycyjnego kręgosłupa kwartet ten umiejętnie
dodaje elementy nieco bardziej współczesnego, metalurgicznego rzemiosła.
Pojawiają się zatem zaprawione ohydą, delikatnie zaakcentowane dysonanse, nieco
psychodelicznej gitary, cięższe, polane smołą zwolnienia, techniczne w większym
stopniu faktury dźwięków, które momentami kojarzą mi się z progresywnym
podejściem niemieckiego Sulphur Aeon, czy też niemal kakofoniczne wiry
piłujących riffów i przemyślanych zagrywek z pogranicza eksperymentów. O tym,
że czuć tu fetor znany z produkcji Hellhammer/Celtic Frost, Venom, czy też
tchnienie zimna wczesnej, II fali skandynawskiego diabelstwa nie wspominam,
gdyż to się rozumie samo przez się. Zastanawiacie się zapewne, czy wszystkie te
klocki pasują tu do siebie i czy tworzą jednolitą budowlę? Zapewniam Was, że
tak, a swoistym spoiwem jest tu brzmienie tego materiału. Korzenne, pierwotnie
srogie, nacechowane dzikością, bezkompromisowe i nieco tubalne, ale zarazem
wydatnie zagęszczone i posiadające zabrudzone siarką, organiczne wykończenia.„Unslayable”
to zatem dosyć zaskakujący pejzaż dźwiękowy. Okrutny, bezwzględny i umocowany
mocno w klasyce Death/Black/Thrash, a jednocześnie intensywny i niesamowicie
płynnie sięgający po bardziej złożone rozwiązania, bądź popaprane niewąsko elementy
z ponurą linią melodyczną ukrytą gdzieś na drugim planie. Wyśmienita płytka,
która mimo swej surowości ma do zaoferowania znacznie więcej, niż to się
początkowo wydaje. I to mnie się podoba. Warto sprawdzić.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz