wtorek, 20 grudnia 2022

Recenzja TYRANNUS „Unslayable”

 

TYRANNUS

„Unslayable”

Independent / True Cult Records 2022


Kurwa, naprawdę ciekawie napierdala Szkocki Tyrannus na swym debiutanckim albumie długogrającym. Ciekawie i wcale nie tak jednoznacznie, jak można by sądzić po okładce tego krążka. Ujrzawszy ją, spodziewałem się surowego grania w stylu Black/Death/Thrash głęboko zatopionego w dźwiękach z przełomu lat 80-tych i 90-tych. Otrzymałem tymczasem… surowy Black/Death/Thrash, którego korzenie rzeczywiście sięgają tamtych lat, ale nie tylko. Fundamentem twórczości Tyrannus jest bezkompromisowe, jadowite granie sprzed bez mała czterech dekad, więc od chuja tu bezpardonowego, chwilami chamskiego napierdalania opartego o dosyć proste bębny i barbarzyńsko szyjący bas. Nie brakuje także chropowatego, ziejącego agresją riffowania, tnących jak brzytwa solówek, czy na wskroś nikczemnych, okrutnych, warczących wokaliz. Do tego przecudnie poniewierającego, na wskroś tradycyjnego kręgosłupa kwartet ten umiejętnie dodaje elementy nieco bardziej współczesnego, metalurgicznego rzemiosła. Pojawiają się zatem zaprawione ohydą, delikatnie zaakcentowane dysonanse, nieco psychodelicznej gitary, cięższe, polane smołą zwolnienia, techniczne w większym stopniu faktury dźwięków, które momentami kojarzą mi się z progresywnym podejściem niemieckiego Sulphur Aeon, czy też niemal kakofoniczne wiry piłujących riffów i przemyślanych zagrywek z pogranicza eksperymentów. O tym, że czuć tu fetor znany z produkcji Hellhammer/Celtic Frost, Venom, czy też tchnienie zimna wczesnej, II fali skandynawskiego diabelstwa nie wspominam, gdyż to się rozumie samo przez się. Zastanawiacie się zapewne, czy wszystkie te klocki pasują tu do siebie i czy tworzą jednolitą budowlę? Zapewniam Was, że tak, a swoistym spoiwem jest tu brzmienie tego materiału. Korzenne, pierwotnie srogie, nacechowane dzikością, bezkompromisowe i nieco tubalne, ale zarazem wydatnie zagęszczone i posiadające zabrudzone siarką, organiczne wykończenia.„Unslayable” to zatem dosyć zaskakujący pejzaż dźwiękowy. Okrutny, bezwzględny i umocowany mocno w klasyce Death/Black/Thrash, a jednocześnie intensywny i niesamowicie płynnie sięgający po bardziej złożone rozwiązania, bądź popaprane niewąsko elementy z ponurą linią melodyczną ukrytą gdzieś na drugim planie. Wyśmienita płytka, która mimo swej surowości ma do zaoferowania znacznie więcej, niż to się początkowo wydaje. I to mnie się podoba. Warto sprawdzić.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz